Nie trzeba zbyt wiele wysiłku, by wykazać, że reprezentacja Polski funkcjonuje bez ładu i składu, bez myśli przewodniej i że to przypadek decyduje o jakości naszych przygotowań do Euro 2012. Weźmy na przykład naszą ostatnią wyprawę do USA… Skoro Franciszek Smuda interesuje się Perquisem z Sochaux, skoro interesował się Koscielnym, skoro w naszej kadrze gra Obraniak, to dlaczego nikt przy okazji wizyty w Chicago nie zainteresował się Chrisem Wondolowskim? Zapytacie – kim jest Wondolowski? Otóż jest to chłopak, który został najlepszym strzelcem oraz najlepszym piłkarzem MLS!
Być gwiazdą w MLS to nie byle co. Tam w końcu grają tacy piłkarze jak Henry, Ljungberg, Marquez… Sam Smuda stwierdził po remisie z USA, że “zmierzyliśmy się ze światową potęgą”. Skoro tak, to czemu lekceważymy Wondolowskiego? Ma młotek w nodze, dużo widzi, może grać w ataku i w pomocy. I najważniejsze – ma polskie korzenie, bodajże jego dziadek wyemigrował do Stanów.
Jedzie więc nasza kadra do USA, gdzie gola za golem strzela potencjalny kadrowicz i nikomu do głowy nie przychodzi, by przy okazji się z nim spotkać, może nawet spróbować powołać, wstawić do składu – a nuż się od razu zgodzi? Czy był lepszy moment, by go sobie “zaklepać”, sprawdzić? Nie. I już nie będzie. Prawdopodobnie Franciszek Smuda nawet nie wiedział, że ktoś taki jak Wondolowski istnieje i że jest gwiazdą całej ligi. Taka niewiedza to kompromitacja. I efekt tego, że Smuda prawdziwy sztab chce zbudować “na rok przed Euro”. Może na rok po, co?
Nie chodzi o to, że my chcemy w tym momencie nawoływać do powołania Wondolowskiego, bo mamy mieszane uczucia co do tych kolejnych piłkarzy z polskimi korzeniami, którzy jednak z Polską nie mają nic wspólnego. Niemniej jeśli Franciszek Smuda właśnie takich szuka, to trudno zrozumieć, czemu nie wykazał zainteresowania zawodnikiem z Ameryki i to jeszcze w momencie, gdy sam był w Ameryce?
Mamy tu do czynienia albo z brakiem konsekwencji, albo z brakiem kompetencji.
Poniżej kilka materiałów filmowych o Wondolowskim…