Reklama

O Jacku Zielińskim słów kilka

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2010, 11:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dziennikarze wrzeszczą: “Jacek Zieliński musi odejść”. Musi!

Dziennikarze… Rozszalały tłum bez dystansu do rzeczywistości. Przekonani o własnej nieomylności kibice, którym ktoś podsunął pod nos klawiaturę i powiedział: “Napiszcie mi tu coś ciekawego”. Wiem, bo sam jestem jestem jednym z nich. Jednym z tych, których rynek zmusza do znania się na wszystkim, nawet na sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia. Jednym z tych, którzy – co kuszące, przyznaje – dostają pieniądze za nic. Za jakieś banalne, puste stwierdzenia typu “Zieliński musi odejść”. Za wykręcenie numeru telefonu i spytanie: “Jak się grało?”. Ewentualnie za jakiś dłuższy, niby głębszy tekst, w którym jednak i tak ostatecznie będę musiał przykryć brak kompetencji zabiegami stylistycznymi. Nie jestem trenerem i nie będę, nie skończyłem nawet byle jakiego kursu, nie zaliczyłem żadnego szkoleniowiego wykładu, ale i tak trenerów muszę biczować.

O Jacku Zielińskim słów kilka

Czasami to łatwe, czasami durnia poznasz na pierwszy rzut oka. Ale to tylko czasami… Pisałem kiedyś, że Zieliński wskoczył w za duże buty i próbuje maszerować, a teraz mi trochę głupio, bo chociaż przy pomocy sędziów i szczęścia, to ten Zieliński jednak zdobył mistrzostwo Polski. Lech Poznań nie zdobywa mistrzostwa co rok. Lech Poznań nie zdobywa mistrzostwa raz na pięć lat i nie raz na dziesięć. Istnieje lat już prawie 90 (zapomnijmy na chwilę o krzykach “Amica”), a tytułów zgarnął tylko pięć, bo 1993 roku przecież wliczyć nie mogę.

Jedna piąta tego dorobku należy do Zielińskiego. Jedną piątą tego dorobku Zieliński zdobył zaledwie kilka miesięcy temu, eh – ledwie dziesięć meczów ligowych temu! Zastanawiam się – może chociaż z tego względu należałoby dać mu trochę wytchnienia? Może zdarzają się takie sytuacje, gdy warto sobie powiedzieć: trenera mamy dobrego, ale wszystko inne do dupy. Albo: trenera mamy wystarczającego, jednak gdzie indziej powstał problem.

Zwolnili Castellaniego. Nie lubię siatkówki, nudzi mnie, nie znam się na niej (chociaż sytuacja zmusiła mnie kiedyś, żeby udawać, iż się znam – relacjonowałem turniej Final Four z Serbii i byłem zaskoczony, kiedy mecz się skończył, bo nie wiedziałem, że tie-break jest krótszy). Jednak pamiętam, że Castellanii coś tam ważnego wygrał, teraz coś tam ważnego przegrał, ale że jak mi się zdaje polska siatówka nie punktuje co turniej, więc i tak jego ogólny bilans należałoby zaliczyć na plus, prawda? Zieliński jest trochę takim Castellanim. Zdobył złoto, teraz jest bliżej trzynastego miejsca, niż złota. Tylko nie gada ciekawie i niespecjalnie szanuje dziennikarzy, czego oczywiście dziennikarze nie lubią – żądni są ciągłe okazywania respektu. Wiem, bo też taki byłem. Lubię myśleć, że “byłem”, chociaż pewnie niestety wciąż taki jestem.

Jest różnica między zwolnieniem Ulatowskiego, który w Cracovii niczego dobrego nie zrobił, natomiast dużo zepsuł i zwolnieniem Zielińskiego, który najpierw wyhodował sobie grubego konia, z którego mógłby się z gracją spierdolić. Nie podoba mi się znak równości między nimi.

Reklama

Zieliński nie musi odejść. Może odejść. Ale jeśli odejdzie, to mimo wszystko – tak, tak, mimo wszystko – w chwale, dobra, z resztkami chwały. Z przykurzonym tylko trochę medalem za tytuł mistrza kraju. Nie wyrządził Lechowi krzywdy, wręcz przeciwnie.

Najnowsze

Boks

“Potwór” w drodze po nieśmiertelność. Naoya Inoue – najlepszy pięściarz na świecie?

Błażej Gołębiewski
2
“Potwór” w drodze po nieśmiertelność. Naoya Inoue – najlepszy pięściarz na świecie?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...