W Lechu znaleźli kozła ofiarnego – jest nim Artur Wichniarek, którego przeniesiono do Młodej Ekstraklasy. Można się spodziewać, że wkrótce “Wichniar” rozwiąże kontrakt, bo chyba nie jest z tych, którzy się będą wymachiwać umową i krzyczeć: – Pieniądze, pieniądze, dawać pieniądze!
Bez dwóch zdań facet jest jednym z największych rozczarowań tego sezonu, ale też… trudno do końca określić, ile w tym akurat jego winy. Nie zagrał przecież ANI JEDNEGO pełnego meczu ligowego, łącznie na boiskach ekstraklasy spędził marne 225 minut, w czasie których drużyna nie była w stanie stworzyć groźnej sytuacji. Wchodził zrobić coś z niczego. I oczywiście mu się nie udało.
Wichniarek miał być w Poznaniu egzekutorem, a nie kreatorem gry. Miał kończyć akcje kolegów. Tych akcji nie ma. Czy to jego wina? 225 minut, z czego 81 w pierwszej kolejce, a potem to już same ogony… Warto o tym pamiętać, oceniając jego przydatność.