Reklama

Po kolejce ligowej: Lech nie załapał się do peletonu

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2010, 17:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

Kto nie ogra Legii Lecha, ten frajer. Mistrz Polski przegrał CZWARTY mecz z rzędu i po raz TRZECI z rzędu nie potrafił nawet zdobyć gola. Co tam gola! W Zabrzu piłkarze Jacka Zielińskiego po przerwie, gdy już przegrywali, nie byli w stanie chociażby oddać celnego strzału, albo na tyle docisnąć przeciwnika, by wywalczyć kilka rzutów różnych, czy rzutów wolnych. Dla dopełnienia tego obrazu nędzy i rozpaczy dodamy, że “Kolejorz” w dziewięciu do tej pory rozegranych spotkaniach zdołał pokonać tylko zespoły z pierwszą klasą inwalidzką – Cracovię i Śląsk Wrocław.
Trener Zieliński – dość naiwnie – wpuścił w Zabrzu na boisko trzech środkowych napastników: Rudnevsa, Tshibambę i Wichniarka. Oczywiście są na świecie zespoły, które grają trójką w ataku, ale zazwyczaj chodzi wówczas o dwóch szybkich, zwinnych skrzydłowych, z dobrym dryblingiem i jednego egzekutora. Natomiast każdy członek poznańskiego ataku najlepiej czuje się jako ten środkowy, najbardziej wysunięty. W jaki sposób mieli poradzić sobie razem – nie wiadomo.

Po kolejce ligowej: Lech nie załapał się do peletonu

Założenie, że im więcej napastników na boisku, tym więcej goli, jest tak głupawe, iż nawet nie warto go komentować. W każdym razie zastanawiamy się, co autor miał na myśli. Nie podejrzewamy przecież Zielińskiego o dziecięce spojrzenie na futbol. Oczywiście pamietamy, że podobny wariant zastosował szkoleniowiec Lecha w Turynie, ale powiedzmy sobie szczerze – szanse, że Rudnevs jeszcze kiedykolwiek strzeli gola z 35 metrów swoją słabszą nogą są znikome. Przyfarciło się wtedy i tyle. Zieliński znowu liczył na uśmiech losu? Na razie zamiast uśmiechu losu mieliśmy ofiary losu.

Ł»al trochę Przybylskiego z Górnika, który w doliczonym czasie gry dostał czerwoną kartkę w następstwie swojej głupoty, ale przede wszystkim pajacowania Manuela Arboledy. Arboleda, niby twardy facet, zrobił się jednym z największych płaczków w lidze i coraz bardziej wygląda na kogoś rozchwianego emocjonalnie. Podobnie zresztą jak Henriquez, który po zobaczeniu żółtej kartki odgrywa jakieś kretyńskie scenki: a to wymachuje rękoma, a to wznosi oczy do nieba, a to się śmieje, by po chwili być bliskim płaczu. Naprawdę w szatni “Kolejorza” coraz bardziej pachnie koniecznością interwencji psychiatrycznej (tylko Tshibamba może sobie takie spotkanie odpuścić, bo i tak chyba ma wszystko w dupie).

Dla Lecha ta kolejka była niezwykle istotna – przegrały pierwsze cztery zespoły: Jagiellonia, Korona, Lechia i Bełchatów. Tabela znacznie się spłaszczyła, można było doskoczyć do peletonu. Tymczasem rywale znowu odjechali. Dużo szczęścia miała Wisła Kraków, która wprawdzie wygrała wysoko, bo 5:2, ale przy stanie 0:1 ewidentny rzut karny należał się Lechii Gdańsk. Robi się 0:2 i wcale nie jest powiedziane, że “Biała Gwiazda” zdołałaby chociażby zremisować. A nawet można uznać, że to wątpliwe. “Jedenastka” dla wiślaków, na 3:1, też wzbudza kontrowersje (a nie, jednak nie wzbudza – uaktualnienie)…

Brutalnie obita została Jagiellonia, ale skoro trener Michał Probierz uznaje, że do podstawowej jedenastki bardziej nadaje się Trytko niż Grosicki, to cóż… Grosicki z czterech ostatnich ligowych spotkań, trzy zaczął na ławce rezerwowych. Dwanaście punktów ma już Arka Gdynia, której gra przypomina zarzynanie tępym nożem. Do zdobycia tych dwunastu punktów wystarczyło wtłoczenie pięciu goli. Jak gdynianie do końca sezonu będą prezentować taką skuteczność, jak teraz, to zakończą rozgrywki z imponującym dorobkiem piętnastu bramek.

Reklama

Oczywiście przegrała Cracovia ze swoim “złotych chłopcem”, jak nie wiedzieć czemu Rafała Ulatowskiego określili dziennikarze “Przeglądu Sportowego”. Ulatowski odgryzł się w czasie konferencji prasowej, że “złoty chłopiec nigdy się nie poddaje i nigdy nie upada”. Ł»e się nie poddaje, to wiadomo – trzeba wydoić Filipiaka z dwuletniego kontraktu. Natomiast “nigdy nie upada” wydaje się trochę nie na miejscu, po tak spektakularnym wyrżnięciu się na ryj.

Dni szkoleniowca “Pasów” wydają się policzone, co czuje on sam, skoro powiedział na konferencji, że “ma piłkarzy, jakich ma” – odbieramy to jako próbę panicznego przekazaniu światu: “to nie moja wina”. Ulatowski powinien dodać, że ma piłkarzy, jakich sobie kupił, bo przed sezonem ściągnął czterech obrońców i defensywnego pomocnika, a Cracovia i tak straciła 21 goli w 10 kolejkach. Poza tym raz jeszcze napiszemy: każdy szkoleniowiec, który wpuszcza na boisko ekstraklasy Marcina Krzywickiego (zwłaszcza mając na ławce Bartosza Ślusarskiego) powinien stracić licencję UEFA Pro.

Najnowsze

Boks

“Potwór” w drodze po nieśmiertelność. Naoya Inoue – najlepszy pięściarz na świecie?

Błażej Gołębiewski
2
“Potwór” w drodze po nieśmiertelność. Naoya Inoue – najlepszy pięściarz na świecie?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...