Czy jest coś niestosownego w tym, że Franciszek Smuda w sobotę – w czasie ligowej kolejki – zamiast meczów ogląda kabarety w Polsacie? Ł»e siada wśród publiczności w telewizyjnym studiu, zamiast na stadionie? Tak bardzo chciał się odróżniać od Leo Beenhakkera, że aż stał się jego klonem. Teraz czekamy, aż zapuści włosy, paznokcie i zacznie przeklinać – dla odmiany – po angielsku.
A może się czepiamy? Może dziś potencjalnych kadrowiczów należy szukać właśnie wśród amatorów, próbujących rozweselać ludzi? Może to naturalny kierunek? Może to nasza przyszłość – piłkarz, który wyjdzie na środek boiska i sypnie dowcipem? Może po prostu brakuje nam luzu?
Ale to doprawdy ciekawe – selekcjoner nie jedzie na mistrzostwa świata, bo wybiera wakacje, nie jedzie na zjazd trenerów z całej Europy, bo ma zabieg nogi i nie idzie na mecz ligowy, bo wybiera kabaret.
No, kabaret.