Ostatnie 11 meczów Legii na Łazienkowskiej:
z Polonią Warszawa 1:1
z Arką Gdynia 1:0
z Odrą Wodzisław 0:1
ze Śląskiem Wrocław 1:1
z Piastem Gliwice 3:0
z Wisłą Kraków 0:3
z Bełchatowem 2:2
z Cracovią 2:1
z Bełchatowem 0:2
z Lechem Poznań 2:1
z Lechią Gdańsk 0:3
Na 11 meczów, Legia wygrała cztery, trzy zremisowała i cztery przegrała. Jej zwycięstwa w dawnej “jaskini lwa” stały się więc – hmmm – rzadkością. I pomyśleć, że np. w sezonie 1994/95 Legia na siedemnaście meczów u siebie, szesnaście wygrała i straciła łącznie tylko cztery gole. Rok później znowu szesnaście zwycięstw na siedemnaście możliwych i bilans bramkowy 50:8. Wówczas jeszcze w barwach “wojskowych” grał Marek Jóźwiak, ale widziano w nim raczej gościa, który może się głośno spierdzieć w tunelu przed meczem i przestraszyć rozdyganego i tak przeciwnika mocnym walnięciem w ścianę, a nie przyszłego dyrektora sportowego. Cóż, niesłychanie zawiłe potrafią być ludzkie losy.
Wracając jednak do liczb… Cóż, kiedyś się Legii bano, dzisiaj wypada się z niej śmiać. Wyjazd na Łazienkowską to już “jazda po swoje”. Tylko absolutni nieudacznicy nie potrafią przy Łazienkowskiej zdobyć bramki – w jedenastu wymienionych przez nas meczach taka “sztuka” udała się tylko Piastowi Gliwice i Arce Gdynia.
Warto też zwrócić uwagę na inną statystykę, bez cofania się za daleko w przeszłość. Rok temu po ośmiu kolejkach Legia miała bilans bramkowy 10:1. Teraz ma 6:13. W ciekawym kierunku poszła budowa drużyny “o jakiej marzyłeś”.
Gdyby na Łazienkowskiej stosować takie metody, jak w innych “show” ITI, to wypadałoby po dziesięciu minutach każdego meczu zobaczyć trzy zapalone, czerwone “x” i usłyszeć Kubę Wojewódzkiego: – Dokończcie w domu.
Albo inaczej: – Powinniście pójść drogą Beatlesów… I się rozpaść!
PS Jak ktoś się wkurza, że za dużo tekstów o Legii, to… ma rację. Ale jakoś do głowy przychodzą nam teraz tylko tematy związane z tymi właśnie kabareciarzami.