Chcieliśmy w najbliższym czasie trochę odpuścić Jackowi Zielińskiemu, bo mamy przekonanie, że ostatnio na naszej stronie obrywał mimo wszystko za często. Jednak dzisiaj udzielił wywiadu “Przeglądowi Sportowemu”, obok którego nie możemy przejść obojętnie. Może trochę spłycimy przekaz, ale ogólnie wychodzi na to, że Lech przegrał dwa mecze ze Spartą Praga, bo… miał za krótkie urlopy.
Zieliński mówi: – Różne mądrości przetaczają się teraz na łamach prasy. Tyle że nikt nie chce powiedzieć, że po sezonie polscy piłkarze mieli zaledwie dwa tygodnie urlopów. A w ligach zachodnich aż sześć tygodni. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mogą być problemy, ale nie spodziewaliśmy się, że aż takie. Błąd został popełniony, ale nie mamy zamiaru płakać nad rozlanym mlekiem. Nie mam fazy grupowej LM, jest faza grupowa LE. Z perspektywy czasu i tego, jak polska piłka wygląda, uważam, że to nie jest na chwilę obecną największa tragedia, że polski zespół nie gra w Champions League. Być może nas nie stać teraz na te elitarne rozgrywki.
Zaczęliśmy się zastanawiać – zaraz, zaraz, czemu Zieliński nie wspomniał o tym, że w ligach zachodnich piłkarze nie mają sześciu tygodni wolnego zimą? To jednak dość istotne. Nie możesz domagać się urlopu, jeśli dopiero co wróciłeś z poprzedniego. Oczywiście, że w sporcie potrzebny jest czas na wytchnienie zarówno dla organizmu, jak i psychiki, jednak nie co chwilę… Ale Zieliński to wie, jest zwyczajnie niekonsekwentny. Po na następne pytanie, o to, czy urlopy były w ogóle potrzebne (dziennikarz wspomina o sugestiach, że trzeba było grać bez urlopów), odpowiada tak:
– To bzdury. Ten, kto to mówi, ze sportem nie powinien mieć nic wspólnego. W tej dziedzinie oprócz wysiłku, jest też wypoczynek. Problemem jest to, że mamy latem drugi okres przygotowawczy. Bo pierwszy jest zimą. Wszędzie jest tylko jeden okres przygotowawczy. I teraz powstaje pytanie, co zrobić? Może grać tak, jak w Rosji czy w Skandynawii systemem wiosna-jesień. Albo po prostu startować z ligą wcześniej. Zaczynając treningi w okolicach 15 czerwca i licząc, że uda się złapać formę na połowę lipca. Wiedzieliśmy, że możemy mieć poślizg 2-3 tygodnie i akurat w tym okresie odbył się dwumecz ze Spartą. Problem był taki, że w głowach piłkarzy była walka o Ligę Mistrzów, a tymczasem transfery szły opornie. Ł»eby była jednak jasność: winę biorę na siebie.
No to w końcu jak to jest? Przed chwilą dwa tygodnie urlopu, to było za mało. A po chwili Zieliński głośno zastanawia się, czy czasem nie trzeba grać non-stop, bez ani jednego dnia wolnego. Zresztą, odpowiedź na pytanie zaczyna od stwierdzenia, że kto jest przeciwko urlopom, ten ignorant, by po chwili rozważać rezygnację z wakacji. Pomieszanie z poplątaniem.
No i jeszcze jedno – przypomnijmy, Zieliński mówi: – Tyle że nikt nie chce powiedzieć, że po sezonie polscy piłkarze mieli zaledwie dwa tygodnie urlopów.
Bardzo dobrze, że nikt nie chce tego powiedzieć, bo to – panie trenerze – NIEPRAWDA. Piłkarze Lecha Poznań rozjechali się na urlopy 21 maja i wrócili z nich 14 czerwca. Daje to 23 bezwzględnie wolne dni (22 maja – 13 czerwca). A 23 dni, to nie dwa tygodnie, tylko trzy tygodnie i dwa dni. Całkiem mocna dawka relaksu, prawda? TRZY TYGODNIE I DWA DNI. Jeszcze za mało? Może niech ci zawodnicy w ogóle nie grają, tylko permanentnie wypoczywają i czekają na lepsze czasy w futbolu?