– Taka porażka to wstyd. Zgadza się pan? – w “PS” pada pytanie do Bogdana Basałaja.
– Można to tak określić. Aczkolwiek – chociaż zdaję sobie sprawę, że to, co za chwilę powiem, brzmi jak truizm – piłkarski poziom drużyn od dołu strasznie się wyrównuje. Prawda jest taka, że jeżeli mówimy Azerbejdżan, to myślimy w kategoriach sprzed 10 lat. A przecież tak już nie jest. Teraz jest już zupełnie inny Azerbejdżan i tego często nie chcemy zauważyć. Tam kluby mają podobne budżety do naszych.
Drogi prezesie, to nie brzmi jak truizm. To zwykłe bzdury. Nawet jeśli Karabach sporo płaci swoim piłkarzom, to co z tego wynika? To nie jest Szachtar Donieck, który kupił sobie zdolnych piłkarzy z Ameryki Południowej. To też nie Uzbekistan, gdzie zaproszono Rivaldo i trenera Scolariego. W kadrze zespołu, który wygrał z Wisłą, jest 22 piłkarzy z Azerbejdżanu, dwóch z Albanii, jeden z Łotwy i jeden z Gruzji. Rashad Sadygow, który błyszczał w meczu z Wisłą, cztery lata temu przerwał karierę na rzecz gry w koszykówkę.
Nie mamy więc do czynienia z finansową potęgą, która dzięki kapitałowi jest w stanie przyciągnąć do Azerbejdżanu solidnych piłkarzy. Mamy do czynienia z zespołem na wskroś azerskim. Z piłkarzami, których – kiedy przyjeżdżali do nas z reprezentacją – laliśmy i patrzyliśmy, czy równo puchnie. Teraz usprawiedliwianie porażki zasobnością portfela jest po prostu niesamowitym nadużyciem (zasobność portfela mogłaby mieć znaczenie tylko wówczas, gdybyśmy uznali, że Azerowie ten mecz kupili – a nie o to chyba chodzi). Karabach Agdam nigdy nie przeprowadził takich transferów, jak Wisła i nawet nigdy o takich transferach nie pomyślał. To lokalny klub z lokalnymi piłkarzami. Klub, który od 1997 roku nie zdobył mistrzostwa kraju.
Ktoś zapyta – no dobrze, to dlaczego Wisła przegrała? Ano może dlatego, że Azerowie poważniej traktują swoją pracę, niż Polacy swoją. Może dlatego, że dla nich największą frajdą jest wygranie meczu w europejskich pucharach, a nie masa innych rozrywek. Może dlatego, że ich nikt nie głaszcze po główkach, nie usprawiedliwia.
Zrównanie poziomu? Przestańmy powtarzać te głupoty. Widzieliśmy niedawno zrównanie poziomu, jak reprezentacja Polski zagrała z Hiszpanią. Od dołu się zrównuje? Dół jak zawsze dołuje. Tylko, że my też już się do dołu zaliczamy – ot, jedyna różnica.
JAK DŁUGO TRZEBA CIĘ NAMAWIAĆ,
BYŚ WZIÄ„Ł TE DARMOWE 50 DOLARÓW?!
PO PROSTU KLIKNIJ