Dziś, na dwa tygodnie przed startem rozgrywek polskiej ekstraklasy, kolejny mecz Lecha Poznań o awans do Ligi Mistrzów. “Kolejorz” był już nawet bliski odpadnięcia, po dwumeczu z Interem Baku, podobnie jak jedną nogą poza pucharami był w pewnym momencie Ruch Chorzów, męczący się z amatorami z Malty. I tu pojawia się pytanie – kiedy do jasnej cholery ktoś zrozumie, że liga polska powinna startować zdecydowanie wcześniej? W Austrii, Czechach i na Słowacji rozegrano już po dwie kolejki, na Ukrainie trzy, w ostatni weekend wystartowała liga w Rumunii, a my ciągle się szykujemy – nie wiadomo, na co.
Oczywiście zły kalendarz rozgrywek to jeden z czynników, które przeszkadzają naszym klubom w lepszym (trochę bardziej przyzwoitym – tak to należy czytać) zaprezentowaniu się w Europie. Nie jest to czynnik decydujący, ale za to taki, którego najłatwiej się pozbyć. Na razie sami tworzymy sobie błędne koło – w pucharach gramy coraz gorzej, więc zaczynamy je coraz wcześniej. Zaczynamy je coraz wcześniej, więc gramy w nich coraz gorzej. Taki Ruch Chorzów w formie z poprzedniego sezonu pewnie wygrałby z La Valettą chociaż 1:0. Lech być może nie umierałby w rewanżowym spotkaniu z Interem Baku. Oba te starcia skończyły się dla Polski o tyle pozytywnie, że udało się awansować, natomiast zarówno Ruch, jak i Lech potraciły punkty potrzebne do tego, by nasza liga w przeróżnych rozstawieniach i losowaniach była trochę bardziej dopieszczana.
Powiedzcie nam – dlaczego liga polska nie mogła wystartować tak jak ukraińska, 9 lipca, albo tak jak austriacka, 17 lipca? Dlaczego ma ruszyć dopiero 6 sierpnia? Nie dość, że jesteśmy słabi, to jeszcze na starcie dodajemy pucharowym rywalom atutów. Lech zagra ze Spartą nie mając w nogach żadnego spotkania ligowego, a Sparta będzie miała za sobą już dwa (w rewanżu – trzy). Z Ruchem Chorzów i Austrią Wiedeń sytuacja jest dokładnie ta sama.
Już dawno pisaliśmy, że dla Polski najlepszym systemem jest gra wiosna-jesień, bez przerwy letniej, ale skoro już musimy trzymać systemu jesień – wiosna, to przynajmniej bądźmy trochę bardziej elastyczni, dostosujmy się do nowych realiów, w jakich niestety się znaleźliśmy. Nie jesteśmy Anglikami, żeby zaczynać ligę w sierpniu. Spadliśmy do poziomu Kazachów, Maltańczyków czy Azerów i musimy optymalnie przygotowani na mecze z przedstawicielami tamtych krajów…
To takie proste. Tylko czy Ekstraklasa SA naprawdę tego nie rozumie? Kto idzie o zakład, że za rok liga też zacznie się albo 30 lipca, albo 6 sierpnia? I że wówczas będziemy mieli już za sobą pierwszą międzynarodową kompromitację?
JAK DŁUGO TRZEBA CIĘ NAMAWIAĆ,
BYŚ WZIÄ„Ł TE DARMOWE 50 DOLARÓW?!
PO PROSTU KLIKNIJ