Kierownictwo Ekstraklasy SA wpadło na pomysł, by prawa do pokazywania polskiej ligi sprzedać, albo oddać za darmo – bardziej realne, jakimś niszowym stacjom z USA, Niemiec czy Anglii, które nie mają czym zapełnić ramówki (z tą niszowością to nasza nadintepretacja – zakładamy, że nikt z Ekstraklasy nie będzie próbował zainteresować naszą ligą żadnej stacji, którą ogląda więcej niż 100 osób). Samo to w sobie głupie nie jest, bo sporo Polaków mieszka zagranicą i może nawet mieliby chęć upić się na smutno, patrząc na nasze kochane niedojdy. Może jakiś malarz pokojowy czy tapicer z Chicago chciałby obejrzeć mecz, nalać lufę i pomyśleć: – Gdybym nie wyjechał z kraju za dolarami, to dziś grałbym w ekstraklasie!
Zapokoił nas jednak pan Trąbiński, który niespodziewanie i nie wiadomo na jakim patencie został dyrektorem zarządzającym Ekstraklasy. Powiedział mianowicie coś takiego: – Poza tym pamiętajmy, że to poprawi pozycję negocjacyjną naszych klubów przy wszelkiego rodzaju transferach. Zawodnicy, których europejscy menedżerowie oglądają w telewizji, mają większe poważanie niż ci, na których mecze trzeba się fatygować do dalekiej Polski.
To już zabrzmiało groźnie. Zabrzmiało jakby facet wierzył, że mecze polskiej ligi w jakiejś zagranicznej telewizji może obejrzeć ktoś, kto nie jest znudzonym Polakiem na wygnaniu. Jacy europejscy menedżerowie? Jakie większe poważanie? Halo, czy leci z nami pilot?
Tak, polską ligę można pokazywać zagranicą, tak jak można pokazywać w jakimkolwiek pierdziszewie. Ale nie dodawajmy do tego przesadnego znaczenia…
DO 150 DOLARÓW BEZ DEPOZYTU!