– Zamierzam poprosić prezesa Grzegorza Latę o zgodę na to, żebym mógł prowadzić Zagłębie do czasu, aż Marek uporządkuje swoje sprawy. Mógłbym natychmiast wyruszyć na zgrupowanie – powiedział Franciszek Smuda.
Oczywiście, Markowi Bajorowi przydarzyła się straszliwa tragedia i trzymamy kciuki, by możliwie szybko wrócił do równowagi psychicznej i poukładał swoje prywatne życie. To jedno.
A drugie – może by tak Franciszek Smuda wbił sobie do łba raz na zawsze, że ma już nie mieć NICZEGO WSPÓLNEGO z Zagłębiem Lubin? Nie ma sugerować piłkarzom, że powinni w tym zespole występować, nie ma pobierać żadnego wynagrodzenia i nie ma prowadzić Zagłębia, nawet awaryjnie. Jest, do ciężkiej cholery, SELEKCJONEREM REPREZENTACJI POLSKI. Czy gdyby żona zmarła (odpukać) trenerowi na przykład Arki, Górnika, Widzewa czy Lechii, to Smuda zwracałby się do PZPN o pozwolenie na prowadzenie takiej drużyny?
To naprawdę przedziwne, że kolejni selekcjonerzy tak szybko nudzą się swoją robotą i zaczynają szukać dodatkowych zajęć. Beenhakker uznał, że część energii spożytkuje w Feyenoordzie, jego asystent wziął sobie na dokładkę Bełchatów, teraz wyskakuje Smuda. Może on po prostu nie wie, co ma z kadrą robić, nie ma pomysłu na kompleksowe przygotowania do Euro 2012 i dlatego nie robi nic? I stąd to przeświadczenie, że ma jeszcze dość czasu na inne zajęcia?
DO 150 DOLARÓW BEZ DEPOZYTU!