Podobno za mało piszemy o mistrzostwach świata. OK – mało. Ale czy niewystarczająco? Z grubsza, wychodzimy z założenia, że niczego nowego napisać i tak nie jesteśmy w stanie, każdy sam ogląda, każdy sam wyciąga wnioski. A poza tym nam nie zawsze chce się oglądać te wszystkie mecze na tyle uważnie, żeby potem się na ich temat mądrzyć. Weźmy takie spotkanie, jak Portugalia – Brazylia. Niby hit, ale tak koło 40 minuty zaczęliśmy zajmować się czymś innym, a mecz leciał w tle, jak muzyka w radiu. Ale OK – jak za mało, to za mało. Dziś więc podsumujemy zakończoną właśnie, pierwszą fazę mistrzostw…
KOGO NAM Ł»AL?
Szwajcarii – bo to zespół, który maksymalnie wykorzystuje swój potencjał. Niczego więcej z tych chłopaków wycisnąć się nie da, ale też nie można powiedzieć, że w którymś momencie ktokolwiek spośród Szwajcarów przeszedł obok gry. Trenerzy takich piłkarzy lubią najbardziej, mawiają – ile ma, tyle da. Trochę szkoda, że Szwajcaria wylądowała w jednej grupie z Hiszpanią i Chile – chciałoby się widzieć w następnej rundzie te trzy zespoły, a nie na przykład jakąś Ghanę (z całym szacunkiem dla Ghany, ale zagrała trzy średnio-słabe mecze).
KOGO NAM NIE Ł»AL?
Włochów – nie zagrali w tych mistrzostwach ani jednego dobrego meczu. Człapali po boisku, szwendali się, do tego te ciągle symulki – jak na przykład przy rzucie karnym z Nową Zelandią. Chociaż nikt się tego nie spodziewał – zaniżali poziom. W zasadzie, to niczym nie różnili się od Francuzów. Tamci chociaż mogą zrzucić swoją fatalną grę na atmosferę w zespole i beznadziejnego trenera. A na co zrzucą Włosi? Jaką znajdą wymówkę?
ZA KTÓREGO PIŁKARZA ŚCISKAMY KCIUKI?
Za dwóch. Za Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Messi gra dobrze, ale gola jeszcze nie strzelił. Chcielibyśmy, by wyszła mu akcja na miarę talentu – taka, w której minąłby ze trzech rywali, a wszystko zakończył jakimś błyskotliwym lobem. Ronaldo na razie jest pechowcem – strzeliłby najpiękniejszego gola turnieju w meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, ale piłka zatrzymała się na słupku. Uderzył niemal tak samo efektownie w spotkaniu z Koreą Północnym – poprzeczka. Doceniamy geniusz obu tych zawodników i jednocześnie współczujemy im, że muszą całe życie coś udowadniać. Dlatego chcielibyśmy, by im się udało.
ZA KTÓRÄ„ DRUŁ»YNĘ ŚCISKAMY KCIUKI?
Za Argentynę – jak pewnie wiele osób. Jest w tym zespole jakiś duch. No i ten Diego Maradona na ławce rezerwowych – człowiek od razu się uśmiecha, patrząc na niego. Nie będziemy też smutni, jeśli do finału dojdą Hiszpanie, Portugalczycy, bądź Anglicy (chociaż w czasie turnieju nasza sympatia do tej drużyny stopniała). Wkurzają nas zblazowani Brazylijczycy, nie porywają jakoś specjalnie Holendrzy.
KTÓRA DRUŁ»YNA NAJBARDZIEJ NAS ZASKOCZYŁA?
Nowa Zelandia. Nie przegrała ani jednego meczu. Wyobraża ktoś sobie Polskę nie przegrywającą ani jednego spotkania? Nie, to niemożliwe. A Nowej Zelandii się udało. Czapki z głów przed tymi piłkarzami – w ich grze było widać świadomość własnych ograniczeń. Nie wstydzili się kopać piłki “na chorągiewkę” czy w ogóle w aut. Wybierali najprostsze rozwiązania. Ale miało to swój urok.
JAKIE MAMY PRZEWIDYWANIA?
Urugwaj – Korea Południowa: awans Urugwaju
USA – Ghana: awans USA
Niemcy – Anglia: awans Niemców
Argentyna – Meksyk: awans Argentyny
Holandia – Słowacja: awans Holandii
Brazylia – Chile: awans Brazylii
Paragwaj – Japonia: awans Japonii
Hiszpania – Portugalia: awans Portugalii
Generalnie – sorry, niczego ciekawego nie napisaliśmy. Ale jakoś nudnawe i senne są te mistrzostwa. Nawet kilka sensacyjnych wyników tego nie zmienia – bo wszystkie te sensacje wynikały z tego, że ci, którzy mieli grać ciekawie, grali nudno.