To może być – z wielu względów, nie tylko sportowych – najciekawszy transfer lata. Z jednej strony w grę wchodzą wielkie pieniądze, z drugiej – zwykła uczciwość. Chodzi o Artura Sobiecha, 20-letniego napastnika Ruchu Chorzów. Otóż jak ćwierkają śląskie wróbelki, Grunwald Ruda Śląska oddał go “Niebieskim” niemal za darmo, za to podobno zagwarantował sobie aż 30 procent od sumy następnego transferu (niektórzy twierdzą, że 40 procent, ale chyba ta pierwsza wartość jest bliższa prawdy). Teraz pytanie – czy ktokolwiek będzie chciał działaczy Grunwaldu zrobić w konia, czy nie?
Nasza zagadka brzmiała: “Odległość drogowa z miasta klubu A do miasta klubu B to około 2000 kilometrów, ale już ktoś ją kiedyś przebył. Najbardziej kciuki ściska za wszystko klub C, który już liczy GIGANTYCZNÄ„ kasę, jakiej się nigdy nie spodziewał”. Chodziło oczywiście o transakcję na linii Ruch – Panathinaikos (tak jak kiedyś w przypadku Krzysztofa Warzychy). Mistrz Grecji jest Sobiechem bardzo zainteresowany i skłonny zapłacić duże pieniądze. Nie wiemy dokładnie jakie, ale prawdopodobnie ponad półtora miliona euro. Ale… No właśnie, ale!
Tu kluczowa staje się klauzula. Przy trzydziestu procentach dla Grunwaldu, okazuje się, że ten mały klubik z Rudy Śląskiej inkasuje jakieś dwa miliony złotych, może nawet więcej! I… mamy nadzieję, że właśnie tyle dostanie, co do grosza. Tak się umówiono w momencie, gdy rok temu Ruch nie miał jakichś śmiesznych pieniędzy na wykupienie zawodnika.
Jednak… kiedyś była podobna sytuacja, w przypadku transferu Sławomira Chałaśkiewicza z Widzewa do Hansy Rostock. Wówczas też trzeba było komuś zapłacić część od sumy transferu. Co zrobiono? Sprzedano do Hansy dwóch piłkarzy – Chałaśkiewicza i jakiegoś kompletnego leszcza, przy czym Chałaśkiewicz poszedł za śmieszną sumę, a ten lecz został maksymalnie przepłacony. Wszystko po to, by oszukać tego, kto czekał na swoją “działkę”.
Jest możliwe, że Ruch wcale nie będzie chciał sprzedać Sobiecha do Panathinaikosu i zacznie naciskać na transfer do jednego z polskich klubów. Dlaczego? Bo są polskie kluby zainteresowane… kupieniem Artura Sobiecha i Macieja Sadloka w pakiecie (jest menedżer, który został “wynajęty” do doprowadzenia do takiej transakcji). Wtedy teoretycznie można zrobić tak, że Sadlok będzie zdecydowanie droższy (np. 90 procent łącznej sumy za obu piłkarzy), a wartość Sobiecha zostanie sztucznie zaniżona. Wszyscy zarabiają, poza Grunwaldem. Warto dodać, że sprowadzeniem obu piłkarzy w pakiecie bardzo zainteresowane są przynajmniej dwa polskie kluby, w tym Lech Poznań.
Piszemy to wszystko, żeby działaczy Ruchu przestrzec – niech wam taki pomysł nawet do głowy nie przychodzi, to byłoby czyste złodziejstwo. Zaniżenie wartości Sobiecha chociażby o złotówkę oznaczać będzie, że Ruch nie jest klubem godnym zaufania i że nie można z nim robić żadnych interesów. Ten układ z Grunwaldem wygląda fantastycznie dla wszystkich stron: Ruch dostał piłkarza za darmo, zyskał sportowo i zarobił wielkie pieniądze, Grunwald też zarobił. Wszyscy powinni być szczęśliwi, spotkać się na miłej kolacji i uczcić genialny interes. Toż to przykład dla całej Polski, jak dokonywać transferów z niższych lig (zamiast narzekać, że młodzi piłkarze są zbyt drodzy). Jeśli miałoby się zacząć kręcenie, ręce by nam opadły.
Co tak naprawdę powinien zrobić Ruch? Zawołać chłopaka do gabinetu i powiedzieć mu tak: – Słuchaj, chce cię osiem klubów. Jedne płacą trochę więcej, inne trochę mniej, ale generalnie są to pieniądze, o jakich rok temu nawet nie marzyliśmy. Bardzo nam pomogłeś i sportowo, i finansowo, dlatego po prostu zastanów się i daj znam znać, do którego z tych zespołów chcesz trafić. Z tym właśnie podpiszemy umowę.
Warto też dodać, że… za rok Sobiech będzie mógł odejść z Ruchu na podstawie Prawa Webstera. Próba wykołowania piłkarza (na przykład poprzez niepoinformowanie go o wszystkich możliwych kierunkach transferowych) mogłaby się naprawdę źle skończyć.