Reklama

Dawidowski: kolejny krakowski wyrzut sumienia

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2010, 02:25 • 2 min czytania 0 komentarzy

Kto ogląda mecze Lechii regularnie, ten się pewnie z nami zgodzi – aktualnie Tomasz Dawidowski jest prawdopodobnie najbardziej aktywnie grającym napastnikiem w lidze. On po prostu z obrońcami przeciwnych drużyn toczy wojnę. Mecz Pucharu Polski w Gdańsku z Wisłą – dwóch środkowych obrońców łapie na nim żółte kartki. Mecz rewanżowy – znowu dwie żółte kartki. Mecz z Legią – lechista non stop wywiera presję na całą defensywę, goni jak szalony, uderza, szturcha, kopie.
“Dawid”, który stracił przez kontuzje pięć lat życia, nie odstawia nogi nawet na moment. Miło się na niego patrzy. Widać, że zostawia na boisku całe zdrowie, chociaż on jak nikt inny (łącznie 13 operacji, operacja serca, pachwin, cztery razy zerwane więzadła w kolanach!) ma powody do tego, by czasami odpuścić. Patrząc na niego, trudno nie odnieść wrażenia, że chłopak próbuje nadgonić stracony czas. Wie, jak niewiele lat biegania po boiskach ekstraklasy mu zostało. I stara się tych chwil nie zmarnować. Jego ambicja naprawdę nam imponuje. Wzbudza szacunek. Jeszcze nie strzela wielu goli, ale za to kolejne trafienia wypracowuje. Lada chwila zacznie sam wpisywać się na listę strzelców. Kwestia czasu.

Dawidowski: kolejny krakowski wyrzut sumienia

Ale pisać mielismy o czymś innym… Jak się dziś czują ludzie odpowiedzialni za zdrowie piłkarzy w Wiśle Kraków? Jak się czuje trener Skorża? Dawidowski wyeliminował Wisłę z Pucharu Polski. Andrzej Niedzielan – dopóki nie doznał urazu czaszki – był jedną z gwiazd ekstraklasy. Dwóch piłkarzy, na których Bogusław Cupiał wydał duże pieniądze i którzy w Krakowie zostali po prostu sponiewierani. Nie sztuka kupić piłkarzy, nie sztuka wstawiać ich do składu, gdy są w formie. Sztuka ich odbudować, kiedy zdarzyło się coś złego. Niedzielan jesienią zachwalał doktora Wielkoszyńskiego i mówił, że takiego indywidualnego podejścia brakowało mu w Krakowie. Dawidowski opowiada to samo – że dopiero teraz ktoś z nim pracuje. Halo? O co tu chodzi? Wisła, wielki potentat, a kto dozna urazu, to już się nie podnosi. Taki Paweł Brożek też – odkąd odniósł kontuzję – nie jest sobą. O Gargule nie wspominamy. Facet zerwał więzadła ponad rok temu i do dziś nie jest w stanie kopać piłki. Pewnie w tym sezonie już nie kopnie, czyli zobaczymy go dopiero w sierpniu – półtora roku po feralnym upadku…

Jak to możliwe, że klub ma roczny budżet rzędu 40 milionów złotych, a nie może zapewnić swoim pracownikom porządnej opieki? Kontuzja w Wiśle to jak wyrok śmierci. Jedynym ratunkiem jest zmiana klubu – idź gdziekolwiek, na pewno cię odbudują.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...