Śmieszne – tyle zamieszania w Polsce, taka dyskusja, tyle protestów, że Arka Gdynia gra na sztucznej, równej jak stół murawie. A potem Lech Poznań zaprasza swoich gości na jakąś nierówną łąkę, na której w zasadzie nie ma trawy, same doły, muldy, koleiny jak na trasie katowickiej. I cisza. Gdzie tu logika?
Nawet w Lidze+ Extra ostatnio z dziesięć minut mówiono o murawie Arki, Andrzej Twarowski opowiadał, że jak kiedyś grał na sztucznej nawierzchni (a było lato), to mu się zrobiło gorąco w stopy. I że się Sobiech przewrócił i uszkodził nogę. A to na normalnej murawie nikt się nigdy nie przewrócił i nie uszkodził nogi? No i najważniejsze – a na takiej murawie jak w Poznaniu, wyglądającej jak zwykłe kartoflisko, nikt nigdy nogi nie uszkodził?
Przecież na boisku w Poznaniu to brakuje tylko psiej kupy. A może i nie brakuje, tylko trzeba się przyjrzeć.