Reklama

Odszedł niespotykany kibic…

redakcja

Autor:redakcja

03 lutego 2010, 10:18 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zmarł Wiesław Giler, wielki kibic Legii Warszawa. Ktoś może zapytać – a kto to? Odpowiadamy – jedna z najwspanialszych postaci w całej polskiej piłce. Bohater. Może lokalny, ale bohater. Gdyby w każdym zakątku kraju żył ktoś taki, nasz futbol – ale nie tylko futbol, nasz świat, ten najbliższy, zaczynający się za rogiem – wyglądałby inaczej.

Być może większość z was o Wiesławie Gilerze nawet nie słyszała. Niektórzy nawet zdziwiają się, że poświęcamy miejsce kibicowi. Nie piłkarzowi, nie trenerowi, ale kibicowi. Ale to nie był zwykły kibic. To był wzór kibica. Legia miała to szczęście, że kibicował właśnie jej. Kibice innych klubów – tak w sensie pozytywnym – mogą zazdrościć. A piłkarze i trenerzy – po prostu schować. Jeśli mielibyśmy wymienić trzy osoby, które zasłużyły na to, by mieć na Łazienkowskiej pomnik, Wiesław Giler byłby wśród nich. Bez dwóch zdań. Nawet najwybitniejsi zawodnicy w historii klubu po prostu wykonywali swoją pracę i robili kariery. On był człowiekiem z innej bajki.

Odszedł niespotykany kibic…

Kim był? Kibicem – tak. Fanatykiem – no jasne. Kibicował Legii i nikomu innemu, ale okazywał to w świetny sposób. Miał respekt dla rywali, doceniał wielkich przeciwników i robił wszystko nie po to, by ich ściągnąć na dół, tylko by Legię wyprowadzić na poziom wyżej. To on reaktywował tygodnik “Nasza Legia”, do którego przez lata dopłacał z własnej kieszeni naprawdę duże pieniądze. To on poświęcał całą swoją energię, by rozsławiać ukochany klub. Tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc kupował setki koszulek i szalików dla dzieci z domów dziecka. Pakował te pamiątki do bagażnika, a potem ruszał gdzieś na Mazury, rozdawał i mówił: – Musicie przyjechać na mecz. Zapłacę za całą wyprawę! I płacił.

Ile on wydał pieniędzy na Legię – tego nikt nie zliczy, ale mowa o milionach. Ile poświęcił jej czasu – trudno nawet oszacować. Najprościej byłoby napisać – poświęcił całe życie. Przez 24 godziny na dobę zajęty był tylko jednym – jak zapełnić trybuny przy Łazienkowskiej, jak rozsławić ukochany klub i jak przy tym dać radość dzieciakom z trudnych rodzin – albo takim w ogóle bez rodzin. Często jeździł na takie spotkania razem z którymś z piłkarzy. Jemu nie odmawiali. Jemu nie wypadało. Dom dziecka, szkoła, poprawczak, szpital, hospicjum – wszystko jedno. Stanowił jednoosobową, niezależną, prywatną komórkę odpowiedzialną za wizerunek Legii i jej marketing. Stu dyrektorów zatrudnionych w klubie nie było w stanie zrobić połowy tego, co Giler robił sam. Bo nie mieli tyle serca.

Był zamożnym człowiekiem, ale szkoda, że nie bardzo bogatym. Wówczas po prostu kupiłby Legię i zaczął realizować hasło, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ci co go znali wiedzą, że gdyby miał na koncie 200 milionów euro, to po tygodniu Legia kupiłaby kogoś za 10 milionów, a po miesiącu Giler by nie wytrzymał i wyłożył 30 na kogoś jeszcze lepszego. Takim majątkiem nie dysponował, więc robił wszystko w ramach swoich możliwości. Jeśli stać go było na to, by tygodniowo wydać na Legię dziesięć tysięcy złotych – robił to.

Za to wszystko kibice Legii muszą go kochać. A kibice innych klubów – szanować. Tak jak szanuje się piłkarza z innego klubu, który przez całe życie jest wiernym tym samym barwom. Są przecież ludzie, którzy są ponad głupstwami.

Reklama

Gdyby każdy poszedł śladem Wiesława Gilera i poświęcił swojej pasji (niekoniecznie piłce) tyle energii i dał tyle dobroci ludziom wokół, Polska wyglądałaby inaczej. Pomyślcie o tym w sobotę, kiedy odbędzie się pogrzeb.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...