Jak już pisaliśmy w innej informacji, Rafał Grzyb został przez Polonię Bytom zawieszony oraz nałożono na niego karę w wysokości 5 tysięcy złotych. W związku z tym postanowiliśmy pokazać, jak w ciągu trzech tygodni zmieniał zdanię prezes tego klubu…
Damian Bartyla kiedyś:
– Na świecie jest o wiele więcej poważnych powodów do zmartwień niż odejście jakiegoś piłkarza z klubu. Na pewno nie wierzę w bujdę, że Jagiellonia uzgodniła kontrakt z Grzybem w pierwszym dniu roku. Rozmowy na pewno trwały już wcześniej, ale teraz to już i tak bez znaczenia.
– Mogą zapomnieć o tym, że sprzedamy go za jakieś “frytki”. Nawet pół miliona złotych to będzie za mało. Na pozostaniu Grzyba w Bytomiu możemy zarobić przecież więcej. To wartościowy zawodnik, który pomoże zespołowi zająć jak najwyższe miejsce w tabeli, co wiąże się z dodatkową premią.
Damian Bartyla teraz:
– Dużo o tym ostatnio myślałem i zmieniłem zdanie. Uznaliśmy, że nie warto inwestować w zawodnika, który jasno określił, że nie interesuje go dalsze gra w Polonii.
* * *
Dla nas sprawa jest jasna – zadziałał casus Tarasiewicza. Polonia wysłała sygnał Jagiellonii: lepiej zapłaćcie nam pieniądze, w przeciwnym razie w lecie dostaniecie wrak piłkarza, już my się o to postaramy. Taki szantaż – nie wprost, ale mimo wszystko czytelny. Śląsk już dwa razy w ten sposób ugrał swoje – raz przymusił do zapłaty Legię, raz Polonię. Ktoś może powiedzieć, że w biznesie trzeba być bezwzględnym. Może i tak. Ale klasę też wypada zachować.