Dyrektorem Machińskim, przywleczonym do Zagłębia Lubin niemal prosto z kajaka, w zasadzie już nie powinniśmy się zajmować, bo został zwolniony i szansa, że jeszcze kiedykolwiek zaistnieje w piłce nożnej na poziomie ekstraklasy wydaje się znikoma. Ale ostatni raz kilka słów mu jednak poświęcimy.
Jak wiadomo, Machińskiego zwolniono, bo prezes klubu Jerzy Koziński miał dość prostestujących kibiców. “Gazeta Wyborcza” prowadząca antykibolską krucjatę, donosi: “Właściciel klubu czy też jego prezes mają prawo podjąć każdą decyzję personalną. Jednak wizerunkowo nie wygląda dobrze, gdy to kibice wpływają, a nawet decydują o tym, kto może w Zagłębiu Lubin pracować”. Cóż, dobrze, że w Barcelonie nie widzą w tym problemu i prezesa wybierają właśnie kibice/kibole. Ale to najwyraźniej trzeci świat.
Do rzeczy. Machiński miał niedawno zagrać w turnieju piłkarskim w koszulce Śląska Wrocław. Na łamach “GW” tak się bronił: – W Ł»migrodzie graliśmy w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a więc dochód z imprezy był przeznaczony na szlachetny cel. Tam nie grał Śląsk Wrocław, tylko osoby związane z Wrocławiem i przedstawiciele gminy Ł»migród. Nie graliśmy w koszulkach Śląska, mało tego na strojach nie było żadnego logo tego klubu.
Hmm, żadne logo tego klubu? Waszym zdaniem na tych koszulkach nie ma herbu Śląska?