Jak donosi “Dziennik”, Tomasz Smokowski otrzymał ofertę objęcia stanowiska dyrektora sportowego reprezentacji Polski. To dobry pomysł – PZPN, na każdym szczeblu, cierpi na deficyt ludzi inteligentnych i z klasą. A Smokowski inteligentny na pewno jest, klasę ma. No wiecie – umie się zachować, nie beka przy posiłku, nie lata po burdelach, używa dezodorantu i szczoteczki do zębów, je sztućcami, myje włosy, zna języki obce, wie czym się różni bidet od klozetu… Miły facet na poziomie. Z zawodowym futbolem nie miał tyle wspólnego co Lubański czy Koźmiński, ale czy takie doświadczenie jest konieczne?
Smuda najwyraźniej chciałby, żeby Smokowski został twarzą kadry. Taki dyrektoro-rzecznik. Uśmiechanie się wychodzi mu dobrze, usposobienie ma takie, że dla wszystkich chce być grzeczny, dzięki czemu nie robi sobie wrogów. Oczywiście jest trochę nazbyt cukierkowy, przesłodzony, rzadko kiedy wygłasza jakieś kontrowersyjne, własne myśli, ale w tych okolicznościach to chyba zaleta. Nie wywinie żadnego numeru, bo to nie w jego stylu. No i ma za dużo do stracenia.
Pytanie – czy nadaje się na dyrektora sportowego? Odpowiedź – każdy głupi się nadaje. A niegłupi – tym bardziej. Co to za problem zarezerwować bilety na samolot, czy pokoje w hotelu? Co to za problem odebrać telefon i powiedzieć: “Przykro mi, ale selekcjoner dziś nie będzie miał czasu”?
Jeśli chodzi o nas – Smokowski TAK. Koźmiński – też TAK. Lubański – trochę mniejsze tak, ale jednak TAK. Kiedyś byłoby nie, ale “Luban” w ciągu ostatnich 10 lat przeszedł niesamowitą metamorfozę – z kompletnego buca do człowieka wyjątkowo otwartego i sympatycznego. Rzadko się to zdarza w polskiej piłce, ale na kogokolwiek padnie, będzie dobrze.