Komunikat Górnika Zabrze: “Po przeanalizowaniu wyników rundy jesiennej uznaliśmy za niezbędne dokonanie zmian w sposobie prowadzenia drużyny, stąd decyzja o zmianie na stanowisku szkoleniowca drużyny. Pragniemy serdecznie podziękować panu trenerowi Komornickiemu za kilkumiesięczną współpracę z klubem i jego duże zaangażowanie w pracę z zawodnikami. Jednocześnie życzymy mu wielu sukcesów w dalszej karierze trenerskiej”.
Mamy więc drugiego w tym roku trenera młodego pokolenia – po Andrzeju Lesiaku – który stracił pracę. Nie wiemy, czy to trenerzy dobrzy czy źli i pewnie nigdy się nie dowiemy, bo nie da się rozstrzygnąć takich kwestii, kiedy zawodnicy mają swoich przełożonych gdzieś, grają, jak im pasuje i kiedy pasuje (a często pasuje im specjalnie przegrywać, byle niechciany trener stracił pracę). Oczywiście, całkiem możliwe, że obaj (a przynajmniej jeden z nich) to nieudacznicy, ale z ostatecznymi wnioskami radzilibyśmy się wstrzymać.
Jedno jest pewne – nieudacznikami to są piłkarze Górnika Zabrze, którzy w ciągu roku zdążyli zwolnić i Kasperczaka, i Komornickiego. Teraz czas na szkoleniowca, który znajdzie z zawodnikami wspólny język, czyli:
1. Nie będzie się wpierdzielał w cudze sprawy.
2. Pozwoli balować.
3. Nie będzie mówił źle o złych piłkarzach.
4. Zadba, żeby kasa była na czas.
Z tym ostatnim może być problem – bo choć piłkarze Górnika nie sprawiają wrażenia specjalnie poważnych, to i Górnik poważny nie jest. Podpisało się kontrakty – trzeba płacić, nawet kompletnym nieudacznikom. Tymczasem Górnik od miesięcy nie płaci, a teraz nawet – uwaga, uwaga – nie przyjmuje od zawodników faktur, twierdząc, że rozliczanie się “na firmę” jest niezgodne z piłkarskim prawem. Wcześniej było zgodne, a teraz już nie. Oj, amatorka, a nie wzorce z Niemiec.
Zwracamy uwagę na ostatnie zdania komunikatu: “Pragniemy serdecznie podziękować panu trenerowi Komornickiemu za kilkumiesięczną współpracę z klubem i jego duże zaangażowanie w pracę z zawodnikami. Jednocześnie życzymy mu wielu sukcesów w dalszej karierze trenerskiej”. Ta, na pewno życzycie. Przypomina to nam tylko tego polskiego napastnika, który pojechał na testy do Szkocji, a tam trener z prezesem przez kilka dni chodzili za nim i mówili: “All the best!” (czyli takie kulturalne “wypierdalaj”). A Polak dzwonił do kolegi i ekscytował się: “Ciągle powtarzają, że jestem najlepszy, ale kontraktu jeszcze nie dali do podpisania!”.