Za około tydzień minie rok, odkąd wrocławska prokuratura zatrzymała Zbigniewa W., byłego piłkarza Lecha Poznań. W lutym rocznicę świętować będzie Piotr R. Akt oskarżenia oczywiście nie trafił jeszcze do sądu, o ile w ogóle kiedykolwiek trafi. Ale kto by się tym przejmował? Przecież prokuratura już ich skazała, w oczach opinii publicznej.
Serdecznie gratulujemy wrocławskiej prokuraturze owocnego śledztwa. Naprawdę, panowie, to co wam udało się zrobić przez ostatni rok, zasługuje na największy szacunek. Kto wie – może przy tym postępie prac uda się nawet skazać ewentualnych przestępców jeszcze za ich życia! Rozumiemy, że śledztwo jest wielowątkowe, więc tym bardziej podziwiamy, że tak doskonale je ogarniacie. Podobno, jak twierdzą wtajemniczeni, prokuratorzy po 12 miesiącach śledztwa ustalili nawet, jakie były wyniki w meczach ekstraklasy. Długie i mozolne dochodzenie doprowadziło ich do strony 90minut.pl, gdzie wymienione są wszystkie rezultaty, a nawet – uwaga – składy.
Nie, nie bronimy w tym tekście ani W., ani R. Po prostu chcielibyśmy się wreszcie dowiedzieć, czy są do cholery winni, czy nie. Robi się z zatrzymań medialne show, wywraca życie tysięcy kibiców do góry nogami, a potem co? Przez rok cisza? Poszło kilka fotek na pierwszych stronach gazet i sprawa przestała być ważna? Taki W. musiał skończyć karierę piłkarską. Chyba ma prawo do uczciwego procesu? Ale o jakim my procesie mówimy, jeśli prokuratura nawet nie skierowała sprawy do sądu?