Wczoraj pisaliśmy o Krzysztofie Królu i jego sodzie. Zaplątał nam się tam też Wojciech Szczęsny. Dziś czwarty bramkarz Arsenalu Londyn znów dał pretekst by nad nim zapłakać. Tuż przed debiutem w klubie, zamiast skakać z radości, że cudem – bo dzięki kontuzjom dwóch rywali – zagra w meczu Pucharu Ligi z WBA, w rozmowie z portalem sport.pl stwierdził: – Mam mieszane uczucia. Cieszę się i chcę wykorzystać szansę. Ale miałem nadzieję, że zadebiutuję w ważniejszym meczu.
Dalej nie jest lepiej, Szczęsny – korzystający z urazów Almunii i Fabiańskiego – żałuje, że nie wystawiono go w spotkaniu Ligi Mistrzów. Zaczyna swoją klubową karierę nie najlepiej, bo od najeżdżania na rywala o miejsce w składzie.
– Nie byłem zadowolony, ale oczywiście zaakceptowałem decyzję bossa. Nie tylko w mojej opinii Vito nie wykorzystał swojej szansy. W obu meczach, choć oba wygraliśmy, mógł bronić lepiej i pewniej. Nikt tego nie powiedział wprost, ale każdy widział, co się działo. Teraz ja dostaję szansę. Być może pierwszą i ostatnią w tym sezonie, bo na następny mecz ligowy wraca już Almunia i to on będzie bronił. A po październikowej przerwie na mecze reprezentacji zdrowy będzie też Łukasz. Dlatego mecz z WBA jest dla mnie tak istotny. Chcę dać Wengerowi jak najwięcej argumentów, by zmienił hierarchię bramkarzy i to mnie posadził na ławce jako zmiennika Manu.
Jedno jest pewne – ten chłopak będzie miał w życiu ciężko. Przy takim podejściu kontakt z rzeczywistością okaże się strasznie frustrujący. Kontakt z klubowymi kolegami – nawet bolesny.