Powołania Leo Beenhakkera to temat długi i wdzięczny. W “Futbol News” przepytali Łukasza Trałkę z Polonii Warszawa i chłopak nam nawet zaimponował. Bo stwierdził: – Bardzo się cieszę z tego powołania. Ale bez bicia przyznam, że byłem lekko zaskoczony tą nominacją. W tym sezonie gra w Polonii za dobrze mi się rzeczywiście nie układa.
I dalej: – Od kiedy jestem w Polonii, nie zagrałem jeszcze meczu na tak dobrym poziomie jak w Lechii. Ale czy ja się sam powołałem? Nie, zrobił to trener Beenhakker i cieszę się, że we mnie wierzy. Potrzebuję tygodnia, no może 10 dni ciężkiej pracy, by dojść do pełni formy…
Heh, 10 dni? Przecież to już będzie po meczach z Irlandią Północną i Słowenią!
Co ciekawe, w podobnym tonie (“Sam się przecież nie powołałem”) wypowiadał się ostatnio Wojciech Łobodziński. Beenhakker w “FN” tak skomentował powołanie tego piłkarza: – Zawsze staram się mieć po dwóch zawodników na każdą pozycję. Przed wysłaniem powołań rozmawiamy i analizujemy mecze zarówno reprezentacyjne, jak i ligowe. W tej chwili na prawej pomocy jest zdrowy Błaszczykowski, a Wojciech Łobodziński, drugi zaproszony na zgrupowanie, wielokrotnie pokazał, że potrafi grać na poziomie międzynarodowym. Peszko jest piłkarzem wschodzącym. Uważamy, że ma wielki talent, ale wybraliśmy tych, których znamy w tym momencie lepiej.
Hmm, Łobodziński “wielokrotnie pokazał, że potrafi grać na poziomie międzynarodowym”? To chyba głównie w czasie zamkniętych treningów, co?