W Lechu nerwowo. Wprawdzie druga połowa meczu z Bełchatowem mogła się podobać, ale tabela już nie – osiem punktów straty do Wisły po zaledwie pięciu kolejkach to przepaść. Jeszcze się sierpień nie skończył, a całkiem możliwe, że ten sezon “Kolejorz” ma z głowy. W europejskich pucharach po wszystkim, w lidze trudno o optymizm. W dodatku nie za ciekawie jest w szatni, gdzie Bosacki żre się ze Stiliciem (pracowity nieutalentowany kontra leniwy utalentowany), a piłkarze generalnie nie poważają trenera Jacka Zielińskiego. Coś ta poznańska potęga rodzi się w ogromnych bólach…
Dziś na trybunach we Wronkach nawet frekwencja nie powalała – z Poznania przyjechało jakieś trzy tysiące kibiców, co też jest wymowne. Ciekawe, jak to się wszystko potoczy w najbliższych tygodniach. W ciągu trzech kolejek Lech zagra dwa bardzo trudne mecze – w Białymstoku z Jagiellonią i w Warszawie z Legią. Dwie porażki, których przecież wykluczyć nie można, to musiałby być koniec Zielińskiego.
Wiadomo jest jedno – jeśli klub ma ogromne ambicje, a przy zatrudnianiu trenera wybiera tańszego, to znaczy, że ktoś lekko rozminął się z rozumem. Jak to się mówi – tanie mięso jedzą psy.