W Legii wciąż nie mogą pojąć, że Jan Urban świetnie sprawdzał się w Hiszpanii w roli opiekunki do dzieci, ale za cholerę nie nadaję się na trenera klubu walczącego o mistrzostwo Polski. Z przyczyn – nazwijmy to – intelektualnych. Tym razem znów musimy zapłakać po jego wypowiedzi: “W piłce liczy się tylko wynik. Dlatego poczekajmy jeszcze z ocenami. Przed rokiem po czterech kolejkach też mieliśmy tylko siedem punktów i udało nam się te stracone nadrobić”. Co się udało? Nadrobić?! To kpiny? Gdyby po czterech kolejkach poprzedniego sezonu Legia miała nie 7, tylko 12 punktów, byłaby mistrzem Polski!
Urban jest więc albo durniem i nie pamięta, kto wygrał ligę, ale nie rozumie, że celem Legii jest walka o pierwsze miejsce. A walka nieskuteczna to porażka. I nie pomoże bajdurzenie, że Legia to nie Górnik Zabrze. Punkty stracone przed rokiem w Wodzisławiu poskutkowały klęską w ostatecznym rozrachunku. I tym razem może być tak samo.
Dalej Janek mówi: “Kiedy w niedzielę wychodziłem ze stadionu Odry zastanawiałem się, jak powinienem się zachować. Wstydzić, bo przegraliśmy? Ale z drugiej strony, czego? Ja wstydziłem się rok wcześniej, kiedy przegraliśmy tam 0-2. Teraz nie miałem powodu”.
Nie miałeś powodu? Budowana od trzech lat przez ciebie drużyna przegrała z zespołem z Wodzisławia Śląskiego. WODZISŁAWIA ŚLÄ„SKIEGO. A ty jesteś zadowolony, bo mimo porażki zdołała oddać cztery strzały na bramkę? Sorry, ale jakby oddała dwadzieścia cztery, to moglibyśmy mówić o jakimś wielkim pechu. A dwie sytuacje Szałachowskiego i jedna Paluchowskiego to trochę mało.
Niestety, na Łazienkowskiej chyba nikt nie przejrzy na oczy. Dziś Paweł Kosmala, czyli ważny gość, stwierdził, że obecna drużyna gra najatrakcyjniejszy futbol, odkąd ITI zainwestowało kasę. Pomyślmy – 4:0 z Zagłębiem, 1:0 z Arką, 0:0 z Cracovią, 0:1 z Odrą. Jak dla nas to ten futbol jest głównie atrakcyjny dla kibiców Wisły Kraków. Do których w młodości Mariusz Walter się zaliczał.