Drugi rok z rzędu mistrz Cypru zagra w Lidze Mistrzów. Oczywiście to przypadek. Po raz kolejny natomiast nie zagra w niej mistrz Polski – to też przypadek. Bo przecież nasza liga jest świetna, my mamy świetnych zawodników i świetnych trenerów, świetne budżety i świetne perspektywy. Naszych piłkarzy chce pół Premiership. A na Cypr jadą tylko emeryci i renciści, żeby sobie dorobić. I generalnie grać tam nikt w piłkę nie potrafi. Tylko – do licha – farta mają w tych pucharach. APOEL najpierw wyeliminował Partizana Belgrad, a teraz Kopenhagę. A Anorthosis Famagusta rok temu za burtę posłał Rapid i Olympiakos.
Pomyślcie sami – losowanie Ligi Mistrzów, Wisła wpada na mistrza Cypru. Boże, ile by było szumu, że to formalność, że już prawie awansowaliśmy i że los się uśmiechnął. Bo niektórzy mają spory problem z ogarnięciem nowej piłkarskiej rzeczywistości. Dla nich kolejne porażki to tylko seria niewytłumaczalnych zdarzeń. “Szczyt formy szykowaliśmy na następną rundę”.
Gdyby mistrz Polski nie awansował raz do Ligi Mistrzów, to moglibyśmy mówić o przypadku. Dwa razy – trudno, zdarza się. Trzy – cóż, żeby to się więcej nie powtórzyło! Tymczasem nasze drużyny nie mogą się doczłapać do tych rozgrywek od 1996 roku. Ludzie, w 1996 to jeszcze kupowaliście kasety do walk-manów!
Świat nam niesamowicie odjechał. Cypr ucieka w takim tempie, w jakim kiedyś uciekała Turcja. Ściąga się tam lepszych piłkarzy za lepsze pieniądze. Ligę Mistrzów będzie na Węgrzech, będzie w Izraelu. Czas się obudzić. Azerbejdżan też nie będzie wiecznie na nas czekał. Zresztą, w tej fazie europejskich pucharów ma więcej drużyn od nas…
PS To nie jest temat dotyczący słabości Wisły, tylko słabości ligi, w której Wisła jest notorycznie najlepsza.