Reklama

Lech Poznań: świetny zespół, ale bez wyników

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2009, 01:37 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pisaliśmy przed tygodniem, że Lech się w polskiej lidze bawi? No to zabawa się skończyła, zaczął się typowy poznański marsz po mistrzostwo Polski – czyli sporo szumu i zapowiedzi, by na koniec dostać w cymbał. Jacek Zieliński po 2:4 z Polonią zdobył się na kasperczakowskie “trzeba zareagować pozytywnie”, a jak ktoś zaczyna gadać Kasperczakiem, to nie wróżymy mu niczego dobrego. Samotnym liderem jest już Wisła Kraków – wprawdzie to zespół słabszy od Levadii Tallin, ale wciąż jednak mocniejszy od reszty naszej ligi. Czy się to komuś podoba, czy nie – chyba warto się przyzwyczaić.
Lech rozczarował kompletnie. To wciąż jest drużyna, która może takiemu Fredrikstadowi strzelić trzydzieści osiem goli w pierwszym meczu, by potem przegrać w rewanżu. I wciąż jest to drużyna, która może znęcać się nad Koroną, by kolejkę później znęcać się już tylko nad własnymi fanami.

Lech Poznań: świetny zespół, ale bez wyników

Coś czujemy, że przez kolejne 27 kolejek w Poznaniu (choć nie tylko w Poznaniu) będą trąbili, że Lech idzie na mistrza i że jest tak rozpędzony, jak nigdy wcześniej, a na koniec okaże się, że zabraknie do tytułu trzech punktów – na przykład tych straconych w niedzielę we Wronkach.

Rozczarowała także Legia, której nigdy nie można być pewnym. Przyjechała najgorsza drużyna ligi? A co tam! W tamtym sezonie jak przyjechał Górnik Zabrze, to też wywiózł 0:0. Krakowianie mogli nawet wygrać, ale niestety Bartosz Śluskarski ciągle jest bardzo chwalony, ale ciągle nie wiadomo za co – bo nie strzela goli. Ale to jest taki napastnik, o którym kiedyś się mówiło, że jak przyjmuje piłkę, to musi poprawić kozłem (bo mu odskakuje na wysokość biodra – dopisek dla niekumatych).

Rozwalił nas kompletnie Wojciech Szala – jeszcze nie widzieliśmy obrońcy, który w równym stopniu nie potrafiłby wyprowadzać piłki. Chyba za każdym razem jak miał piłkę, to podawał do Inakiego Astiza (Astiz też nie umie wyprowadzać, ale głupio mu było oddać do Szali, więc kopał byle gdzie). Raz Szala w porywie fantazji chciał zagrać do Muchy, ale niestety zagrał do “Ślusarza”.

No i zagadka – czy Adrian Paluchowski meczem z Zagłębiem, w którym strzelił dwa gole (wedle niektórych wersji – nawet trzy), ostatecznie skreślił się na Łazienkowskiej? Od tamtej pory ani razu nie zagrał w pierwszym składzie! Występuje za to Mięciel, który – szkoda to mówić, bo go lubimy – prezentuje się dramatycznie. Paluchowski więcej strzelał w sparingach, więcej w ekstraklasie, a jak przyszło co do czego, to gra “Miętowy”, który nie strzela w ogóle. Za chwilę do zdrowia wróci Chinyama i przy systemie z jednym snajperem, Paluchowski wyląduje w Zniczu Pruszków.

Reklama

Poza tym – zaskakująco wygrała w Gdańsku Odra, co smuci nas z dwóch względów. Po pierwsze – nie lubimy jak Odra wygrywa. Po drugie – była szansa, że straci pracę Ryszard Wieczorek. Aha, jak się okazuje kibice Arki Gdynia pożyczyli od piłkarzy autokar (w prawie to się chyba nazywa “krótkotrwały zabór mienia”), ale niestety oddali. A była szansa by wprowadzić w życie znane hasło, że “po takim meczu to powinniśmy wracać na piechotę”.

Najnowsze

Ekstraklasa

Oficjalnie: Lech ściąga kolejnego piłkarza. Będzie konkurował z Joelem Pereirą

15
Oficjalnie: Lech ściąga kolejnego piłkarza. Będzie konkurował z Joelem Pereirą

Komentarze

0 komentarzy

Loading...