Piast – jeśli nas pamięć nie myli – nigdy wcześniej nie strzelił w ekstraklasie czterech goli. No ale kiedy to zrobić, jeśli nie w meczu z Zagłębiem Lubin? Zespół Andrzeja Lesiaka (kiedy piszemy te słowa – Lesiak jest jeszcze trenerem) najpierw zagrał z Legią: dostał cztery. Zagrał z Wisłą: dostał cztery. I teraz zagrał z Piastem: też dostał cztery. Jeśli lubinianie utrzymają tę wyjątkową średnią, to do końca sezonu stracą 120 goli. Na niepełnosprawnych obrońców KGHM rzucił się nawet Olszar, do spółki z Wilczkiem. Ale spokojnie, stare piłkarskie powiedzenie mówi: pierwsze śliwki robaczywki.
Lesiak chyba jednak nie wprowadzi nowej, szkoleniowej jakości do naszej ekstraklasy. Bo się po prostu sam z niej wyprowadzi, pewnie w kierunku austriackim, gdzie opowie sąsiadom (bo przecież nie dziennikarzom – po co mieliby z nim gadać?), że u nas w kraju został niezrozumiany i niedoceniony. A potem będzie święcił wielkie triumfy gdzieś pod Wiedniem, w 3. Bundeslidze.
Ponieważ prezesem Zagłębia Lubin jest Jerzy Koziński, to nie zdziwimy się, gdyby nagle odkurzył jakiegoś trenerskiego dinozaura. Na przykład Wiesława Wojnę (tego, co jest siwy jak gołąb). Oczywiście Wiesiu wcale nie będzie lepszy, ale przynajmniej zabawnie będzie raz jeszcze zobaczyć jego białe brwi.