Mariusz Jop albo zapomniał, że ogłosił “zawieszenie kariery”, albo “zawieszenie kariery” było rekordowo krótkie i trwało jakieś 10 godzin. No bo właśnie ją wznowił – podpisał kontrakt z Wisłą, co oznacza, że woli siedzieć na ławce w Krakowie niż w Moskwie.
Jop, który niecały rok temu zasłynął stwierdzeniem, że “nie wie, dlaczego został zdjęty w przerwie meczu Austria – Polska” (powinien raczej powiedzieć: “nie wiem, dlaczego zostałem wystawiony”), wraca więc do polskiej ligi po pięciu latach. Będzie mógł tu odbudować swój związek z kochającą go niegdyś żoną, która dziś uważa go za ostatniego chama. Trzymamy kciuki, by dawny żar znów dał o sobie znać.