Sebastian Przyrowski po raz setny opuszcza polską ligę. Tak jak przylot bocianów oznacza wiosnę, tak tekst o ofertach dla Przyrowskiego jest oznaką uroczystego otwarcia sezonu transferowego. Tym razem nie przechodzi jednak ani do Tottenhamu, ani do Red Bulla Salzburg, tylko – jak donosi “Przegląd Sportowy” – jest blisko Eintrachtu Frankfurt. A poza tym chcą go jeszcze dwa inne kluby Bundesligi.
Chyba najwyższy czas wprowadzić stałą rubrykę, w której nanosilibyśmy newsy transferowe ze wszystkich gazet, by na koniec ocenić ich wiarygodność.
Ale wracając do Przyrowskiego… W “PS” przy okazji podano jedną ciekawą informację. Napisano, że za zimowe testy w Tottenhamie zapłaciła Polonia (przelot), co nie jest przyjętym zwyczajem w piłkarskim świecie. “No i Polonia wydała wówczas na wycieczkę piłkarza na Wyspy ponad 10 tysięcy złotych, po czym bramkarz trenował tylko z rezerwami i nawet nie wszedł do szatni pierwszego zespołu” – tym się Sebastian wcześniej nie chwalił. Tak opowiadał o gwiazdach Premiership: – Jak ich oglądałem w telewizji to wydawało mi się, że są bardziej wyniośli, a zachowują się zwyczajnie, jak kumple. Nie dość, że są serdeczni to do tego jeszcze bardzo weseli. W tak wielkim klubie presja jest po prostu oczywistością. Dlatego nikt nie robi nic aby była jeszcze większa. Ci zawodnicy, którzy grają w pierwszym składzie praktycznie nie trenują. Nie mają na to czasu. Bez przerwy grają mecze. Pomiędzy nimi trochę pobiegają, pójdą do siłowni, ale bez przymusu.
Hmm, Seba… A może oni jednak wtedy trenowali, tylko gdzie indziej? Nie pomyślałeś o tym?
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT