Fakt, że polskie kluby nie mogą zatrudniać kogo chcą, tylko muszą sięgać po trenerów z licencją wydawaną przez PZPN, od lat doprowadza do absurdalnych sytuacji. No i znowu taką mamy. Aktualnie głupka robi z siebie Włodzimierz Tylak, udający szkoleniowcy Wisły Płock. Chociaż nie, on nawet nie udaje. On zwyczajnie sprzedaje swoją licencję. Wiecie, że w poprzednim sezonie tego typu szkoleniowcy zawarli porozumienie (zmowę cenową) i ustalili, iż żaden licencjonowany trener nie będzie brał za użyczanie licencji klubowi ekstraklasy mniej niż 5 tysięcy złotych miesięcznie?
Wisła Płock wygrała z GKP Gorzów 3:2, a na konferencji prasowej trenerzy powiedzieli takie oto słowa…
Włodzimierz Tylak (formanie pierwszy trener Wisły): – Cieszę się bardzo z odniesionego zwycięstwa. Ta drużyna “rodzi się” powoli, nawet bardzo powoli. Na całe szczęście zespół pokazał charakter i po tym spotkaniu możemy być zadowoleni, bowiem trzy punkty pozostaną w Płocku. Wydaje mi się, że bardzo dużo zawdzięczamy trenerowi Bekasowi, który odpowiednio motywował piłkarzy przed tym pojedynkiem.
Mariusz Bekas (asystent Tylaka): – Na przedmeczowym zgrupowaniu porozmawiałem sobie dosyć poważnie z zawodnikami. Nasza postawa w ostatnich pojedynkach nie była wcale taka najgorsza, brakowało tylko goli. Dziś zdołaliśmy się przełamać i trafiliśmy do bramki rywali. Mecz był dosyć nerwowy. Drużyna gości wysoko postawiła nam poprzeczkę, jednakże na nasze szczęście zdobyliśmy o jedną bramkę więcej. Muszę się przyznać, że to ja podjąłem decyzję o niewypuszczaniu na boisko Karola Gregorka. Uważam, że nie pasuje on mentalnie do tego zespołu. Mam nadzieję, że nasz postawa w następnych pojedynkach pozwoli nam na odbudowanie zaufania wśród płockich kibiców.
Czy za coś takiego PZPN nie miał odbierać licencji typom takim jak Tylak? A nie, faktycznie – to przemyślana taktyka, żeby dinozaury coś jeszcze zarobiły.