Kto oglądał półfinału Pucharu UEFA, ten widział – w Werderze na lewej obronie dobrze radził sobie Sebastian Boenisch, chłopak urodzony w Gliwicach. Jesteśmy w stanie zrozumieć, że ktoś kiedyś zlekceważył sprawę Podolskiego i Klose, nawet Trochowskiego. Trudno, nie wiedział, jak się to wszystko potoczy, podjął złą decyzję – zdarza się. W końcu Polacy lubią uczyć się na błędach. Ale sprawa Boenischa to już dla nas absolutna zagadka. Jak można zlekceważyć piłkarza Werderu, po tych wszystkich nauczkach, jakie wcześniej dostaliśmy? Po tych wszystkich pomyjach wylanych na PZPN?
To wygląda tak, jakby w całym związku nie było nikogo z instynktem samozachowawczym. Po doświadczeniach z przeszłości prędzej spodziewalibyśmy się, że nagle PZPN zacznie powoływać ofermy z zagranicy, byle się tylko nikt nie czepiał. Ale nie – działacze i trenerzy dalej popełniają te same błędy. Boenisch przecież by się przydał – to lewy obrońca, a na tej pozycji – o zgrozo – polską gwiazdą jest Jakub Wawrzyniak.
Sam piłkarz Werderu postawił warunek – chce grać w naszej kadrze, ale nie w żadnej młodzieżówce, tylko w pierwszej drużynie. Warunek rozsądny – żeby nikt nie wrzucił go jako zapchajdziury do U-21, na zasadzie “zaklepiemy go sobie na wszelki wypadek”. Ale Leo Beenhakker – tak przecież w pocie czoła pracujący (choć aktualnie na chwałę Feyenoordu) – nawet nie znalazł czasu, by do niego zadzwonić, nie mówiąc o pojechaniu do Bremy. Były asystent “Mistera Tralala”, Dariusz Dziekanowski mówił: – My jesteśmy od ocenienia jego przydatności, a jak mamy ją ocenić, skoro jest on Niemcem?
Znakomity argument. Przydatność Brazylijczyka Rogera jakoś potrafili ocenić, a przydatności urodzonego w Gliwicach “Niemca” jakoś nie… Jak sądzicie – co decyduje o takim podejściu? Lenistwo? Głupota? Ignorancja? Jak to się dzieje, że nie potrafimy do polskiej kadry sprowadzić z obczyzny Polaka, a potrafimy Nigeryjczyka czy Brazylijczyka?
Ojciec Sebastiana, Piotr Boenisch mówił: – Niemcy zareagowali błyskawicznie. Dzwonili trener młodzieżówki Dieter Eilts i dyrektor pierwszej reprezentacji Oliver Bierhoff. Oni mogli, a Polacy nie?
Ano nie, panie Piotrze.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT