Chłopaki nie płaczą, czyli wiosenna jedenastka

redakcja

Autor:redakcja

21 kwietnia 2009, 02:12 • 6 min czytania

Połowa wiosennego kopania piłki za nami – z trzynastu kolejek, jakie polscy piłkarze mają do rozegrania przed wakacjami (co za tempo, nieludzki wysiłek!), za nami już siedem. Jest więc już bliżej niż dalej. Został finisz, na którym jak zawsze dzieje się najciekawiej. Zapraszamy na najbardziej bezsensowne podsumowanie wiosny, jakie kiedykolwiek się ukazało. Gdyby miało zostąć wydrukowane, byłaby to zbrodnia na ekosystemie. Ale że internet wszystko przyjmie, to hamulce puszczają. Przekonajcie się, co do naszej ekstraklasy mają… komedie Olafa Lubaszenki.
1. Polonia Warszawa w ciągu niespełna dwóch miesięcy zmienia trenera po raz drugi, bo Józef Wojciechowski naczytał się amerykańskich bzdur typu: „Jesteś drugi, jesteś nikim”. To znaczy on powtarza ciągle o tym „drugim miejscu”, bo na razie to tak naprawdę jest na czwartym. Dla odmiany w Górniku Zabrze wszyscy są bardzo zadowoleni z Henryka Kasperczaka, który prowadził zespół w 19 meczach i zdobył 18 punktów. Kasperczak u Wojciechowskiego – jak sądzimy – aktualnie zasuwałby w gumiakach i w ramach ważnego kontraktu opróżniał szambo.

2.
Podejrzewamy, że i Franciszek Smuda miałby u Wojciechowskiego ciepło i niewykluczone, że musiałby przypomnieć sobie dawny fach (tapety – ale nie te komputerowe, oczywiście). W każdym razie na pewno dałoby się go jakoś w JW Construction zagospodarować. „Franz” robi w Poznaniu Bundesligę, ale pytanie – jaką? Jak na razie trochę takie Hoffenheim, czyli najpierw rozbudzone nadzieje, a potem droga w dół. Na siedem spotkań wiosną, Lech wygrał tylko trzy.

3.
Najwięcej bramek zdobył wiosną ŁKS فódź, który nie ma w składzie ani jednego napastnika, którego nazwisko przeciętny kibic potrafiłby dopasować do twarzy. Z kolei najskuteczniejszym wiosną zawodnikiem ekstraklasy jest Tomasz Frankowski, który w nieco ponad miesiąc strzelił dokładnie tyle samo goli, co poprzednio przez trzy lata z hakiem. Natomiast Robert Lewandowski obwołany został najskuteczniejszym nastolatkiem od lat bodaj dwudziestu, bo z góry założono, że jeszcze jedną bramkę to na bank wciśnie (i się zrówna z poprzednimi rekordzistami). Ale coś kolejki mijają, a wcisnąć nie może.

4.
Co ciekawe, Frankowski przez tydzień trenował z bólem pleców. Jak już nie mógł biegać, to go wysłano na badania. I okazało się, że ma dwa złamane żebra. Cóż, polska opieka medyczna. Kiedyś „Franek” grał w Wolverhampton i tam była taka specjalna maszyna, służąca do szybszego gojenia się urazów mięśniowych. Jak o niej Frankowski powiedział lekarzowi Wisły, to ten się bardzo ucieszył. Poprosił, by Tomek spytał, ile takie cudo kosztuje, bo w Krakowie też muszą to mieć i zaraz trzeba złożyć zamówienie. No to Franowski spytał… 500 tysięcy funtów.

5.
A wracając do ŁKS – ten zespół słynie z niezłej defensywy, bo jest jednak jakąś piramidalną bzdurą. Tylko jeden klub stracił w tym sezonie więcej goli (Polonia Bytom – 37), co nie przeszkadza łodzianom być na ósmym miejscu w tabeli.

6.
Generalnie liga się fajnie podzieliła. Cztery drużyny walczą o mistrzostwo i naprawdę trudno zgadnąć, komu ostatecznie uda się zwyciężyć. A osiem zespołów próbuje nie spaść i tutaj to już w ogólę nie da się niczego przewidzieć (poza tym, że w Zabrzu bez względu na rezultat będą bardzo zadowoleni). Meczów o nic w zasadzie nie ma. Oczywiście tak fajnie wygląda to teraz. Za cztery lata się okaże, że jedenaście spotkań zostało skręconych zgodnie z wójcikową zasadą „tu już nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić”.

7.
Królem strzelców pewnie zostanie Takesure Chinyama. O ile się nie mylimy, będzie to drugi zagraniczny król strzelców w historii naszej ekstraklasy. Poprzednim był Stanko Svitlica, z którym były podobne problemy, jak z Chinyamą – też niektórzy twierdzili, że nie potrafi grać w piłkę (tę teorię Svitlica próbował potwierdzić, kiedy sprowadziła go Wisła Kraków).

8.
Liga ligą, a niektórzy już szykują się pod następne rozgrywki. Prezes Lecha Andrzej Kadziński o Macieju Ł»urawskim: – Tacy piłkarze jak on żądają sporych pieniędzy, a ja nie zamierzam ich płacić zawodnikowi, dla którego jest to prawdopodobnie ostatni kontrakt w karierze i którego już później nigdzie nie sprzedam. Przerabialiśmy to już z Frankowskim… Hmm, chłopie, a Turinę, za którego daliście ponad 300 tysięcy euro, to gdzie sprzedasz? W całości go nikt nie weźmie, może na organy…

9.
Najbardziej wiosną obsunęła się w tabeli Arka Gdynia. Tak patrzyliśmy na mecz z Wisłą i zmiana, do jakiej doszło w pewnym momencie wydała nam się bardzo symptomatyczna: za Moskalewicza wszedł Niciński. Do takich zmian dochodziło dziesięć lat temu w Wiśle Kraków. A już wtedy Orest Lenczyk zapytany przez dziennikarza, dlaczego zdjął z boiska Moskalewicza, odpowiedział: „Tempus fugit. Czas ucieka”. W Gdyni się zatrzymał.

10.
A na koniec dialog z filmu „Chłopaki nie płaczą”. Jakoś nam się skojarzył z sytuacją w lidze. Do zdań wypowiadanych przez Gruchę przyporządkujcie wyśmiewaną przez wszystkich (także przez nas) za styl Legię, a do Freda odpicowanego i pewnego siebie Lecha. Pasuje?

Chłopaki nie płaczą, czyli wiosenna jedenastka
Reklama

Grucha: Ty Fred. Dlaczego przypierdoliłeś się do tego swetra?
Fred: Spójrz na mnie. Widzisz jak jestem ubrany? Wiesz ile kosztowała mnie marynarka? 1500 papierów.

Grucha: I chcesz, żeby ci zrobić zdjęcie?
Fred: Nie, Grucha. Kupiłem sobie ten garniak na takie chwile jak ta. Zapłaciłem 1500 baksów, za to, żeby koleś, którego mam rozwalić zapamiętał sobie dobrze jak wyglądam. Ł»eby opowiedział kolegom-aniołkom w niebie, że kulkę posłał mu facet z klasą. Kapujesz? A ty w swoim sweterku wyglądasz jak kmiot. Nie różnisz się od Rumuna, który pucuje mi lampy, kiedy stoję na światłach. Jak facet opowie w niebie jak wyglądał ten co go załatwił, to aniołom ze śmiechu puszczą zwieracze i spadnie na nas gówniany deszcz!

Reklama

Grucha: Śmieszne historie opowiadasz.
Fred: Taaa Tobie to i tak wszystko jedno, bo na tym sweterku nikt nie zauważy różnicy. Ale pomyśl o mnie.

Grucha: Zabawne, bardzo zabawne, hahaha!
Fred: Od palenia tego gówna masz śmiech jak świnia kaszel… Skończyłeś? To teraz uważaj! Dam ci ostatnią szansę, widzisz tą monetę. Podrzucę ją teraz do góry. Jeżeli wypadnie reszka to wygrywasz i daruję ci życie, jeżeli wypadnie orzeł to przegrywasz a ja wygrywam twoją śmierć.

(pif)

Grucha: Może i ten sweter jest wieśniacki, ale taki właśnie ma być. Bo mnie w przeciwieństwie do ciebie gówno obchodzi co myśli o mnie facet, którego mam rozwalić. Nie uważam też, żeby to kurwa miało jakiekolwiek znaczenie czy się kogoś rozwala z klasą czy bez, a poza tym nie wierzę w aniołków, reinkarnację, podwodne cywilizacje ani Świętego Mikołaja. Wiem natomiast jedno – że każdy facet, kiedy się do niego strzela z odległości kilku centymetrów, może ci zabryzgać marynarkę za 3000 baksów!

(paf)

Grucha: A historii tego swetra i tak byś nie zrozumiał.


11.
Mamy nadzieję, że aluzja zrozumiała nie tylko dla nas. I jeszcze – ale to już naprawdę na koniec – ostatni cytat z tego filmu, który kojarzy nam się z Frankiem Smudą…

Weronika: Ale ty masz silną psychikę.
Jarek: Zajebiście silną. Zawsze patrzę w oczy kiedy z kimś rozmawiam. I nigdy nie wykonuję niepotrzebnych ruchów. Wystarczy mi pierwszych 10 słów, 5 pierwszych gestów jakiekokolwiek koleżki, i już wiem że w jego psychice czai się strach. On jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce będzie miał pełne portki. A wiesz dlaczego? Dlatego, że jego słaba psychika już wysłała mu mejla do nadciągającej kupy, że spotkanie jest w spodniach.

Weronika: To niesamowite.
Jarek: Skoczę na chwilę do klopa.

FOT. W. Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama