Jerzy Engel, zwany też “pyzatym niuniusiem” lub “handlarzem cytrusów” (obie ksywki nadał mu Janusz W.), postanowił być ostry jak bulterier i zmienił język na swojej oficjalnej stronie. Napisał takie oto sprostowanie do artykułu z “Przeglądu Sportowego”:
“Ktoś z nudów w Przeglądzie Sportowym napisał kolejną nieprawdę. Oto wyczytałem, że coś tam z kimś przegrałem a dodatkowo, życzyłem sobie czegoś za dużo. BLE, BLE, BLE typowy przeglądowy kit i bajer, chociaż to nie pierwszy kwietnia. Lechia Gdańsk to klub z wielkimi tradycjami. Rywalizowaliśmy serdecznie kiedy ja byłem trenerem Legii Warszawa a Lechia dobrze radziła sobie na poziomie ówczesnej Ekstraklasy. Dzisiaj obydwie zasłużone firmy znów rywalizują na tym samym poziomie rozgrywek ligowych ale ja nie mam ani z jedną ani z drugą nic wspólnego. Sprawuję natomiast funkcję w PZPN, której jednym z zadań jest pomoc wszystkim polskim klubom jeśli się o takową zwrócą. Lechia właśnie zmienia trenera i Szefowie klubu konsultowali ze mną kilka kandydatur. Moja nie wchodziła w rachubę, z uwagi na zobowiązania kontraktowe jakie mam obecnie z PZPN i reprezentowaniem Polski na szkoleniowej arenie międzynarodowej. Szefowie klubu Lechia Gdańsk z pewnością wybiorą najbardziej skutecznego szkoleniowca bo klub jest w trudnej sytuacji i z pewnością prócz wiedzy i doświadczenia potrzebne będzie szczęście, które w tym zawodzie jest niezbędne. Natomiast dementuję jakobym kandydował na stanowisko do Lechii Gdańsk chociaż z wielką przyjemnością w takim klubie podjąbym zawodowe wyzwanie. Nie wiem czemu służy wprowadzanie kibiców w błąd po raz kolejny przez Przegląd Sportowy, ale jest to już w tej gazecie normą, przynajmniej jeśli chodzi o moją osobę. Zapewniam, że jeśli będę chciał podjąc pracę w jakimkolwiek klubie to media dowiedzą się o tym pierwsze, a skoro na nic takiego się jak narazie nie zanosi to proszę traktowac wszelkie doniesienia tego typu jako popłuczyny po pierwszym kwietnia”.
Nas tylko ciekawi jedno – czy naprawdę Jerzy Engel traktuje czytelników swojej strony jak idiotów? Naprawdę sądzi, że uwierzymy, iż ktoś z klubu ekstraklasy dzwoni do niego i mówi: – Panie Jerzy, niech pan ratuje! Nie wiemy, kogo mamy zatrudnić! Niech pan nam doradzi! Pan na pewno kogoś zna!
Niestety, ale tak to futbol nie funkcjonuje.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT