Jacek Zieliński piłkarzem był świetnym. Naprawdę – klasa sama w sobie. 363 mecze w ekstraklasie, trzy mistrzostwa Polski, trzy Puchary. Do tego ćwierćfinał Ligi Mistrzów i 60 spotkań w reprezentacji Polski. Ale – jak to w życiu bywa – ten świetny zawodnik został całkiem marnym trenerem. W niedzielę znowu stracił pracę, tym razem w Lechii Gdańsk. I chyba najwyższy czas, by się zastanowił, czy bycie szkoleniowcem to jest na pewno to, co chce i potrafi w życiu robić. Jest wiele fajnych zawodów, które nie sprawią, że “Zielek” swoją sławę rozmieni na drobne.
Lechia pod wodzą Zielińskiego grała słabo, bez charakteru. Kiedy nie tak dawno kibice weszli do szatni tego zespołu, trener stał w rogu, cały blady, nawet nie odezwał się słowem. Coś tam tłumaczył Łukasz Surma, kilku graczy dodało, żeby się ich przesadnie nie czepiać, bo po prostu są słabi i gdyby potrafili, to zagraliby lepiej. Ale Zieliński nie powiedział nic. Jest całkiem możliwe, że nawet nikt nie zauważył, że tam stoi.
To nie jest facet, który umie porwać za sobą ludzi. Niedawno Joanna Kluzik-Rostkowska powiedziała: “Ł»eby być liderem, trzeba mieć w sobie coś takiego, że jak wchodzi się do pokoju, to od razu wiadomo, że wszedł kierownik. Jarosław Kaczyński to ma, u Zbigniewa Ziobro, przy całej sympatii dla niego, tego nie zauważyłam”. No właśnie – gdyby Kluzik-Rostkowska interesowała się futbolem, to u Zielińskiego też by tego nie zauważyła. To był zawsze dość cichy i spokojny facet, który szacunek i uznanie zdobywał ciężką pracą oraz solidnością. Liderem w Legii – jeszcze jako piłkarz – został po wielu latach i raczej przez zasiedzenie, bo typowych cech przywódczych raczej nie posiadał. Miał inne zalety, ale tej akurat – nie.
No i teraz jako trener nie sprawdza się. Być może jeszcze nie trafił na klub stworzony dla siebie, ale bardziej prawdopodobne, że po prostu czegoś mu brakuje. Charyzmy. Stanowczości. Wyobraźni. Pomysłu. Wizji. Chyba najwyższy czas, by po prostu usiadł i na spokojnie się nad tym zastanowił. Bo – drogi Jacku – byłeś zbyt dobrym piłkarzem, by nagle zostać bardzo przeciętnym (albo kiepskim) trenerem. Przeszłość zobowiązuje.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT