Kiedyś, jak jeszcze Ebi Smolarek grał w Feyenoordzie, zdarzyło nam się zadzwonić do niego do domu. Chcieliśmy pogadać z jego tatą. Odebrał właśnie Włodzimierz i mówi: – A wy na pewno do Ebiego? Zaraz go obudzę! My na to, że przecież o 14.30 Feyenoord gra mecz, a Smolarek-senior: – No gra. Ale jest dopiero jedenasta!
Tyle tytułem wstępu. Piłkarze mają różne metody, żeby przygotować się do meczów. W Polsce praktykowane są przedmeczowe zgrupowania, natomiast na Zachodzie w bardzo wielu ligach zawodnicy na stadion jadą prosto z domu, dwie godziny przed meczem.
Jednak o metodzie a’la Arkadiusz Onyszko jeszcze nie słyszeliśmy. Wedle policyjnego raportu w dniu bardzo ważnego meczu z FC Kopenhaga pojechał do domu byłej żony, zamknął ją w piwnicy, a potem groził śmiercią. Nieźle! Fritzlem się jednak nie okazał, bo żona z piwnicy wyszła i zawiadomiła policję. Ta zgarnęła naszego bramkarza w szatni, zaraz po meczu. Szkoda, że nie w czasie gry (miała do tego przecież prawo), bo byłaby heca na cały świat. Wyobrażacie sobie? Rzut rożny dla Kopenhagi, a tu do Onyszki podchodzi dwóch smutnych mężczyzn i mówi: – Pan pójdzie z nami!
Teraz Onyszce grozi odsiadka, chociaż na razie dano mu tydzień wolnego – żeby się zastanowił, czy na pewno wsadzanie byłej żony do piwnicy było dla niej najlepszą weekendową propozycją.