Już mamy pewność – trener Jacek Zieliński (ten, co go niedawno wywalono z Polonii) jest typowym polskim szkoleniowcem. Pisząc krótko – to wyznawca linijki. Im piłkarz większy, tym lepszy, im wyższy, tym więcej bramek strzeli. Nie dziwi więc, że zbudował tak toporną drużynę. Bo choć Polonia w lidze jest wysoko, to przyznać trzeba gra tego zespołu nigdy powalająca nie była.
Teraz narzeka, że na Konwiktorskiej nie było napastników. W “PS” dziennikarz słusznie zauważa, że zimą miał możliwość pozyskania Tomasza Frankowskiego. A Zieliński na to: – Teraz to może brzmi śmiesznie, ale szukaliśmy napastnika innego typu.
W porządku, mógł powiedzieć – “nie byliśmy przekonani, czy będzie skuteczny”. Nawet nie ośmielilibyśmy się go skrytykować, bo sami nie byliśmy przekonani – w końcu przez ostatnie cztery lata rzeczywiście Frankowski grał beznadziejnie, a cztery lata to jednak szmat czasu. Ale zdanie “szukaliśmy napastnika innego typu” mówi wszystko. On (oni?) zwyczajnie uznał, że Frankowski jest za mały. Pal licho umiejętności piłkarskie, liczy się umiejętność przepchania. I potem efekt taki, że w lidze większość napastników nadaje się właśnie do pchania karuzeli, a nie gry w piłkę.
Dlatego właśnie Frankowski jest naszemu futbolowi potrzebny – może dzięki niemu ci wszyscy durnie zrozumieją, że można grać w piłkę nie mając minimum 185 centymetrów. Ciekawe, czy gdyby na rynku był Messi albo Krkić, to Zieliński był uznał, że “szuka napastnika innego typu”?
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT