No to ruszyła liga. Jak ktoś za nią tęsknił, to po piątkowych meczach zapewne przestał. Jest to przedziwne. Sami zdajemy sobie sprawę, że oglądanie tej kopaniny to jedno z najbardziej bezsensownych zajęć, jakie człowiek może wymyślić sobie w weekendowe popołudnie, ale zarazem dobrze wiemy, że co tydzień będziemy wgapiali się w ekran. Jak to się mówi – jeden lubi pomarańcze, drugi jak mu nogi śmierdzą. Trzymając się tej metafory – my raczej jesteśmy tymi od nóg. Na własne życzenie katować będziemy się meczami tak nędznymi jak śpiew Natalii Lesz i jeszcze będzie nam z tym dobrze!
Gdyby spróbować racjonalnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego oglądamy mecze polską ligę, to niestety – szybko skończyłyby się nam argumenty. Ł»e piłkarze dobrze kopią? No powiedzmy sobie szczerze – raczej nędznie. Ł»e walka jest na całego? Nie na całego, tylko na stojąco, a to jednak różnica. Ł»e dobre, bo polskie? Jakoś przy zakupie samochodu mało kto by się tym hasłem przejmował.
Generalnie wszystko kręciłoby się wokół dwóch prostych słów – BO TAK. Nie ma lepszej odpowiedzi na pytanie, czemu na to patrzymy i jeszcze za to płacimy. Jak ktoś chce dorabiać ideologię, to proszę bardzo. Nam brakuje pomysłów. Przyzwyczailiśmy się, że na polskich piłkarzy zrzędzimy od niedzieli do czwartku, a potem z niecierpliwością czekamy, co też nam tym razem zaserwują nasi ulubieńcy (no, chyba że już w piątek obejrzymy tak denne spotkania).
Dzisiaj więc kolejna porcja masochizmu. Katować nie będzie nas jednak biuściasta laska z pejczem, tylko 22 spoconych facetów. Hard-core. Rozkład biczowania wygląda następująco:
Sobota: Cracovia – Piast Gliwice, 14:45
Sobota: Ruch Chorzów – Górnik Zabrze, 16:00
Sobota: Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław, 17:00
Sobota: Jagiellonia Białystok – Arka Gdynia, 19:15
Niedziela: Odra Wodzisław Śląski – Łódzki KS, 16:45
Niedziela: GKS Bełchatów – Lech Poznań, 17:00
Na razie wyniki to 0:0. Niewykluczone, że tak już zostanie.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT