Mecz Lecha z Udinese za nami, dziś Bełchatów podejmuje Legię w ramach pucharu śmietnika. Cokolwiek widzicie za oknem, nie dajcie się oszukać – właśnie ruszyła piłkarska wiosna. Za tydzień liga już będzie grała w najlepsze, choćbyście mieli dygotać z zimna na zaśnieżonych trybunach. W każdym razie jest dobry moment, aby podsumować okno tranferowe – wątpliwe, by w tej kwestii wydarzyło się jeszcze cokolwiek istotnego. Okno to niestety było nudne i w zasadzie nie byłoby specjalną przesadą napisać, że nawet mysz się przez nie nie prześlizgnęła.
Kto się wzmocnił w czołówce? Tak z grubsza, to nikt. Składy Lecha, Legii i Wisły nie powinny się wiosną szczególnie różnić od tych, które znamy z jesieni.
Poznaniacy ściągnęli trio z Bałkanów, ale jak na razie słychać głosy, że jest to trio o niewielkiej przydatności. Ł»eby nie napisać, że szrot, ale mniej więcej to właśnie sugeruje trener Franciszek Smuda. Tak czy siak, grać potrafią czy nie, “Franz” nikogo z tej trójki na boisko nie wpuści. Zawziął się i już.
Legia łatała dziury, ale bez jakościowego skoku. Za Vukovicia Jarzębowski (a i tak pewnie będzie grał Borysiuk), za Wawrzyniaka Komorowski. Za Edsona nikt. Doszedł jeszcze Ostrowski ze Śląska Wrocław, ale to nazwisko raczej nikogo na kolana nie rzuca.
Problem jest w ataku, gdzie – po jakże zaskakującej kontuzji Grzelaka – zostali Chinyama z Paluchowskim, przy czym ten pierwszy ma aktualnie problem z barkiem (barkiem w znaczeniu czysto biologicznym oczywiście). Przypadkiem otwiera się szansa przed Paluchowskim i Mirosław Trzeciak, jako człowiek bardzo wierzący, zapewne właśnie się modli, by Paluchowski okazał się drugim Robertem Lewandowskim.
W każdym razie siłę Legii z jesieni i z wiosny ocenić trzeba podobnie. No, może z minimalnym wskazaniem na kadrę jesienną. Chociaż na pewno nie takie były założenia.
W Wiśle ważny był tylko ten transfer, który dokona się dopiero latem – sprowadzenie Łukasza Garguły. Reszta ruchów transferowych zasługuje na litościwe milczenie. Ale my litościwi nie będziemy. Beto już doprowadza do rozpaczy sztab szkoleniowy – z grubsza nie wygląda jak zawodnik z podesłanej kilka miesięcy temu płyty DVD i zachodzi podejrzenie, że na filmach to kopał jego wujek. Symptomatyczna jest wypowiedź Jacka Bednarza, który stwierdził, że najwyżej Brazylijczyka odeśle się z powrotem. Jeśli więc spodziewacie się czarodzieja z Kraju Kawy, mamy złą wiadomość – chyba jeszcze nie tym razem. No, o ile nagle Beto nie okaże się “Bella di notte” – może niczym Zbigniew Boniek klasę zacznie pokazywać, gdy włączą się jupitery i przyjdzie do spotkania o stawkę.
Serial z kupnem bramkarza trwa oczywiście dalej, a Bednarz nie wyklucza nakręcenia kolejnego sezonu – czyli przerzucenia jeszcze przynajmniej tuzina ogorków. W związku z tym na pozycji golkipera w Krakowie wciąż Mariusz Pawełek, systematycznie odzierany z bramkarskiego talentu przez Jacka Kazimierskiego. Na kogoś, kto przyjdzie pod Wawel i na bramce wywiesi tabliczkę “zamknięte” na razie się nie zanosi.
Trochę więcej działo się w niższych rejonach. Im ktoś bliżej spadku, tym więcej zmieniał. Górnik brał wszystko, co się rusza i dużo kosztuje, Cracovia – połowa składu wymieniona, podobnie było w ŁKS czy Piaście. Generalnie naszym zdaniem okres transferowy zakończył się mniej więcej tak (skala od -10 do +10):
1. Lech Poznań 0
2. Legia Warszawa -1
3. Wisła Kraków 0
4. Polonia Warszawa +3
5. GKS Bełchatów 0
6. Śląsk Wrocław +2
7. Arka Gdynia +2
8. Ruch Chorzów -3
9. Polonia Bytom -4
10. Jagiellonia Białystok +1
11. Lechia Gdańsk 0
12. Odra Wodzisław -1
13. ŁKS Łódź +2
14. Piast Gliwice 0
15. Cracovia +3
16. Górnik +4
Jest to subiektywny ranking, w którym braliśmy pod uwagę piłkarzy, którzy przyszli, odeszli oraz takich, którzy wypadli z innych przyczyn (Reiss w Lechu, Grzelak w Legii itd.). -10 oznaczałoby rozłożenie zespołu na łopatki, a +10 niesamowite, jakościowe wzmocnienie (oczywiście punktem odniesienia jest runda jesienna). Na +4 został oceniony Górnik, ale sami nie wiemy, czy się czasem tym nie zbłaźniliśmy. Czas pokaże.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT