Kiedyś podsumowaliśmy, że Bełchatów nie puszczając Łukasza Garguły stracił jakieś dwa miliony złotych – w końcu Wisła oferowała za puszczenie go wcześniej mniej więcej 300 tysięcy euro, do tego dochodził kontrakt zawodnika. Wyszło na to, że jeden mecz ligowy Garguły będzie kosztował Bełchatów około 150 tysięcy złotych. Przy założeniu, że Garguła w każdym zagra.
No i już widać, jaki genialny interes zrobili bełchatowscy działacze – Garguła w piątej minucie meczu z Legią (rozgrywanego w ramach pucharu śmietnika, na ośnieżonej murawie, w warunkach niebezpiecznych dla zdrowia) doznał kontuzji więzadła w kolanie. Jeszcze nie wiadomo, jak poważny to uraz, ale chyba nikt nie będzie zdziwiony, jeśli się okaże, że najbliższe tygodnie (albo nawet miesiące) reprezentant Polski ma z głowy. Z kolanami – zwłaszcza w wypadku tak kontuzjogennego zawodnika – nie ma żartów. A Rafał Ulatowski już powiedział, że wszystko wygląda nieciekawie. Jest możliwe, że Garguła NIE ZAGRA DO KOŁƒCA SEZONU.
Oczywiście w Bełchatowie pewnie sądzą, że w ich budżecie nic się nie zmienia. Otóż zmienia się, drodzy panowie, zmienia. Biorąc pod uwagę ofertę Wisły, to mniej więcej tak, jakby co tydzień ktoś wam kradł spod budynku klubowego luksusowy samochód. A, faktycznie, to nie wasz samochód. Jesteście przecież sponsorowani przez państwo…
Wisła też powinna sobie pluć w brodę. Podpisała pięcioletni, gigantyczny kontrakt z piłkarzem, a potem zostawiła go na pastwę losu w klubie, który organizuje mecze o stawkę 20 lutego, w śniegu po pas.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT