Pierwszy tak radykalnie wypowiedział się Jan Tomaszewski, teraz poparł go Zbigniew Boniek. “Zibi” udzielił dużego wywiadu “Dziennikowi”, w którym ostro krytykuje Leo Beenhakkera. – Na siłę szukamy sobie problemów. Stanowisko selekcjonera nie jest funkcją przymusową. Jeżeli panu Beenhakkerowi już znudziła się praca w Polsce i nieoczekiwanie uznał, że ma jeszcze wolny czas, który może spożytkować na pomaganie ukochanemu Feyenoordowi, to trzeba pomóc spełnić jego marzenia. Niech holenderskiemu klubowi poświęca sto procent swojego czasu – stwierdził Boniek. Atmosfera gęstnieje…
O Bońku dużo można powiedzieć, ale nie to, że to głupi facet. Generalnie ma dystans do wszystkiego i gdy każdy się już zacietrzewi, potrafi chłodno przeanalizować sytuację i znaleźć rozsądne wyjście. Tym bardziej jego bezkompromisowa postawa w kwestii Beenhakkera zaskakuje. Wywiad, którego udzielił, to nie tylko krytyka faktu, że Beenhakker pomaga Feyenoordowi. To brutalne przejechanie się po całej kadencji Holendra. Oto główne myśli Bońka…
– To oczywiście nie mój problem, tylko obecnych władz PZPN, ale mogę podpowiedzieć Grzegorzowi, co bym zrobił na jego miejscu. Otóż wysłałbym Beenhakkera na jego holenderską depresję. Niech się już dłużej nie męczy, skoro tak źle mu w Polsce.
– Ł»e też my, Polacy, zawsze musimy być aż tak zahukani w stosunku do świata zewnętrznego. Przyleciał do nas Holender, który nawet po polsku nie umie mówić, i od razu wszyscy padli przed nim na kolana i już trzeci rok tylko w takiej pozycji z nim rozmawiają. Leczymy polskie kompleksy tym Beenhakkerem, ale to zła recepta. Wyrządzamy sobie więcej szkody niż pożytku. Leo zawrócił w głowach kibicom i dziennikarzom. Zrobiliście z niego króla, ale on nigdy nie miał korony, tylko jakoś nikt nigdy tego nie zauważył.
– Nadal go popieram, bo jest przecież selekcjonerem reprezentacji, a mnie jak każdemu Polakowi zależy na tym, by nasza drużyna wygrywała. Pytanie tylko, czy może w przyszłości wygrywać pod wodzą Beenhakkera. Mam coraz większe wątpliwości. Pracuje w Polsce już trzeci rok, ale nie widzę rewelacyjnych wyników.
– Na mistrzostwach nie wygrał żadnego meczu, choć wcześniej cuda nam obiecywał. Nie kwestionuję sukcesu w postaci awansu, ale mieliśmy taką grupę, że nawet porażki i remisy z Finlandią, Serbią i Armenią nie przeszkodziły w zajęciu pierwszego miejsca w grupie. Leo miał jeden wielki mecz z Portugalią w Chorzowie. W Lizbonie uratowaliśmy remis, bo portugalski bramkarz sam sobie wbił piłkę do bramki. Poza tym Leo męczył się z nami, a my z nim. A dla wielu ludzi był królem. Został okrzyknięty Człowiekiem Roku. Roku, w którym polska przegrała z Armenią! Szczerze mówiąc, Jerzy Engel i Paweł Janas mieli trudniejsze grupy z kwalifikacjach do mundialu, ale wygrali je w bardzo dobrym stylu. A jak się spisuje kadra Leo w eliminacjach do mistrzostw świata w RPA? Owszem, jest wygrana z Czechami, ale to do awansu nie wystarczy. Tym bardziej że był remis ze Słowenią u siebie i porażka na wyjeździe ze Słowacją. Skoro tak chętnie chwalicie Beenhakkera, to miejcie również odwagę go krytykować.
– Leo odkrył piłkarzy? Taka jest obiegowa opinia, ale rozmawiajmy konkretnie i merytorycznie. Kogo Beenhakker odkrył dla polskiej kadry, kto z jego wynalazków odgrywa w niej teraz ważną rolę? Zahorski? Pazdan? Kokoszka?
– Wawrzyniak? A nieprawda. Wawrzyniaka to odkryli Majewski i Probierz w Widzewie i Urban w Legii. Beenhakker sięgnął po już ukształtowanego zawodnika i nie zauważyłem, by ten rozwinął się pod jego skrzydłami. Widzę natomiast wielu piłkarzy, którzy przy nim raczej się cofnęli, niż rozwinęli.
– Wielkim piłkarzem w polskiej reprezentacji na początku kwalifikacji Euro 2008 był Matusiak. Leo był nim zachwycony i z takim entuzjazmem na niego stawiał, że Radek postanowił zakończyć karierę. Sobolewski i Bąk doszli do wniosku, że mają już dość grania w kadrze. Ł»urawski był kapitanem i liderem drużyny, ale jego też już nie ma w kadrze. Dudka, jak miał z sobą problemy, tak ma nadal. Krzynówek przed długie miesiące nie grał w Wolfsburgu i nasz selekcjoner również z tego nie wyciągał żadnych wniosków. Na dodatek skreślił Jelenia i Wichniarka, choć akurat oni zasługiwali na poważną szansę. No i teraz już słyszę, że Beenhakker jednak chce powołać Wichniarka, a może i Jelenia. Nie ma w tym logiki. A pamiętacie sprawę Aquafreski? Chłopak chciał grać dla Polski, ale potrzebował poważnej rozmowy z selekcjonerem, żeby usłyszeć, czego się od niego oczekuje. I co robi selekcjoner? Wysyła do Włoch swojego asystenta Dziekanowskiego z listem w kieszeni, na który piłkarz ma odpowiedzieć w ciągu tygodnia. To wszystko jest, delikatnie mówiąc, mało poważne. Przestańmy bujać w obłokach. Polski futbol poradzi sobie bez Beenhakkera.
– Jestem pewien, że wcześniej czy później zostanie w Feyenoordzie dyrektorem sportowym i już teraz właśnie to zaczyna się dla niego liczyć. Obawiam się, że nie będzie potrafił się skupić na polskiej reprezentacji. Miał być cudotwórcą, ale nie był. Przyszedł do nas niczym specjalista od wody na Saharze, ale jakoś jej nie znalazł. Przez dwa i pół roku nie nauczył się języka polskiego, choć podobno jest poliglotą. Nasz język jednak do niczego nie był mu potrzebny. To tylko potęgowało barierę między nim a polskim futbolem. Usta ma pełne frazesów, które efektownie brzmią, lecz niewiele z nich wynika. Gdzie jest szkolenie młodzieży, gdzie jest współpraca z polskimi klubami i trenerami? Nie widzę tego wszystkiego.
– Zupełnie nie rozumiem, co takiego Piechniczek zrobił Beenhakkerowi, że ten go tak zaciekle i bezpardonowo atakował. Wiem natomiast, że Piechniczek ma prawo wypowiadać się krytycznie o Beenhakkerze jako selekcjonerze polskiej reprezentacji Polski. Często słyszę lekceważące komentarze na temat Piechniczka, żeby się nie odzywał, żeby sobie poszedł na emeryturę. No to ja tylko przypomnę, że Piechniczek jest rówieśnikiem Beenhakkera. Ma tyle samo lat i doświadczenia w futbolu. Zdobył medal mistrzostw świata i w naszym kraju w sprawach piłkarskich jest autorytetem, czy się to komuś podoba, czy nie. Zapominamy, że to nie Leo, ale Górski i Piechniczek odnosili z polską drużyną prawdziwe sukcesy, tak samo jak w siatkówce to nie Lozano i Bonitta wygrywali dla nas wielkie imprezy, ale Wagner i Niemczyk.
– Uważam, że zmiana trenera mogłaby się okazać korzystna dla polskiej kadry. Można spróbować zatrudnić Piotra Nowaka, Franciszka Smudę albo Jana Urbana. Dać jednemu z nich czas do końca eliminacji. Jeżeli się sprawdzi, to podpisać z nim kontrakt aż do finałów Euro 2012. Jestem przekonany, że można znaleźć bardzo dobrego kandydata. To, czy będzie Polakiem, czy cudzoziemcem, ma drugorzędne znaczenie.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT