Jak wiadomo, Leo Beenhakker postanowił ratować swoje spadające poparcie społeczne i jak to tonący – chwycił się brzytwy. No i się boleśnie skaleczył. “Pierdolony Wichniarek”, jak zwykły mawiać o napastniku Arminii Bielefeld selekcjoner reprezentacji Polski, uniósł się po raz kolejny honorem, czego szczerze mu gratulujemy. Ma facet jaja, co w polskim futbolu nie jest specjalnie częste. Beenhakker musi więc wymyślić inny sposób, jak zdobyć te kilka procent poparcia i zatrzeć złe wrażenie, które zostawił przyjmując pracę w Feyenoordzie. Co teraz wymyśli?
Beenhakker, jako osoba skrajnie bezczelna, stwierdził, że z Wichniarkiem się chętnie spotka, jeśli ten wyśle list, iż jednak chce grać w kadrze. Sam Artur w rozmowie z Robertem Błońskim z “Gazety Wyborczej” stwierdził: – Po to napisałem tamten list, żeby uniknąć takiej sytuacji. Zbyt wiele złych rzeczy związanych ze mną się wydarzyło, żebym udawał, że nic się nie dzieje. Ja nie potrafiłem tego zrozumieć, inni również. Tylko trener znał powody, dlatego napisałem, co napisałem. To było przemyślane od początku do końca, nie decydowałem z dnia na dzień. I nie zmienię tego ot, tak sobie. Bo jakaś gazeta coś napisała? Ł»e Wichniarek jest nagle w formie? Wichniarek jest w tej formie od bardzo długiego czasu.
Dodał też: – Przed rozmową z selekcjonerem ode mnie na pewno nie będzie żadnego sygnału, że chcę wrócić do reprezentacji. Skoro Leo Beenhakker nie wyobraża sobie spotkania bez listu, to ja sobie nie wyobrażam dalszego tematu. Obaj jesteśmy dorośli, nie mam 18 lat, nie zaczynam kariery, tylko ją kończę. Potrafię myśleć samodzielnie.
Podobnie Wichniarek wypowiedział się na łamach “Polski”: – To chyba Holender wybrał sobie złą kolejność. Jeśli chce porozmawiać, to niech dzwoni. Mój numer ma, a jeśli go zgubił, to pozwalam panu mu go podać. Powtarzam raz jeszcze: żadnej deklaracji nie zamierzam pisać. Powiem zresztą szczerze, że nie chce mi się już na ten temat rozmawiać. Co to za załatwianie spraw na łamach prasy? Poważni ludzie tak nie postępują. Nie tędy droga.
Swoją drogą, trzeba mieć tupet. Beenhakker najpierw Wichniarkiem poniewierał, traktował go SKRAJNIE niesprawiedliwie, kiedy go powołał (raz) na mecz, to nawet nie znalazł SEKUNDY na rozmowę. Mówił, że Wichniarka ktoś chce poprzez reprezentację wypromować, a on się na to nie godzi. A sam promował kosztem snajpera Arminii będącego bez formy Matusiaka i fatalnego Zahorskiego… A teraz wychodzi na to, że Leo – kiedy mu się grunt pod nogami pali – jest nawet gotów wybaczyć “Wichniarowi”, tylko niech on się najpierw ukorzy.
Tylko co, jeśli napastnik Arminii naprawdę by się ukorzył? Znowu Holender zrobiłby wszystko, by udowodnić, że nie warto na niego stawiać? Znowu zacząłby udzielać głupich wywiadów? Wcale się nie dziwimy Wichniarkowi, że nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Sam piłkarz mówi jeszcze: – Jestem normalnym człowiekiem i wiem, że każdy – bez względu na wiek – popełnia błędy. Jeśli umie się do nich przyznać, umie je naprawić, to oczywiście można się spotkać, porozmawiać i wyciągnąć wnioski.
Ale nie, “Mister Tralala” nie umie – odkąd jest w Polsce nie przyznał się jeszcze do żadnego błędu.
Przypomnijmy też, co wcześniej mówili “klasie” naszego selekcjonera Wichniarek i Jeleń. Wichniarek: – Przed meczem z Czechami miałem nadzieję, że zaczyna się wspaniała przygoda. Ale ta nadzieja została zgaszona po pierwszym dniu, kiedy Beenhakker nie porozmawiał ze mną nawet przez kilka minut. Wydawało mi się to dziwne. Przyjeżdża zawodnik, którego powołuje się pierwszy raz i nie zamienia się z nim słowa. Sądziłem, że trener spotka się ze mną, powie, czego oczekuje, jakie widzi możliwości. Ale tak nie było. Zrozumiałem, że to moje powołanie jest na odczepkę.
I Jeleń: – Gdy po półtora roku przyjechałem do niego na zgrupowanie, liczyłem, że ze mną porozmawia, wyjaśni, czego oczekuje. Nie powiedział mi, co było źle i że nie pasuję do koncepcji. Nic mi nie powiedział, bo w ogóle nie zamieniliśmy ani słowa, choć podobno mówił na konferencji, że ze mną porozmawia. Jednak nie było takiej rozmowy. Miałem już wielu trenerów, ale pierwszy raz szkoleniowiec nie zamienił ze mną słowa, odkąd objął kadrę. A ja chcę wiedzieć, co o mnie myśli. Chcę, by Beenhakker mi w oczy powiedział, że nie pasuję do koncepcji.
Drodzy piłkarze, Leo nie ma teraz czasu z wami gadać. Wiecie, gdzie był dzisiaj? Na meczu rezerw Feyenoordu z rezerwami Willem II. Oczywiście na kawie, w ramach wolnego czasu.