Michał Listkiewicz nie uczestniczy już w przygotowaniach PZPN do Euro 2012. Dzisiaj w Krakowie spotykają się delegacje Polski i Ukrainy – donosi “Polska”. I opisuje, jak to dawni koledzy chcą “Misia” usunąć w cień…
PZPN reprezentować będzie prezes związku Grzegorz Lato, wiceprezes – niedawno mianowany dyrektorem do spraw Euro 2012 – Adam Olkowicz oraz sekretarz generalny związku Zdzisław Kręcina. Listkiewicz nie weźmie udziału w spotkaniu.
Do piątku, jako wiceprzewodniczący komisji sędziowskiej Europejskiej Unii Piłkarskiej, przebywam w Maladze na kursie sędziowskim UEFA, więc siłą rzeczy nie mógłbym być w czwartek w Krakowie – mówi Listkiewicz dziennikowi “Polska The Times”.
To już jednak drugie ważne spotkanie robocze dotyczące organizacji Mistrzostw Europy 2012, w którym były prezes PZPN nie będzie uczestniczył. A zgodnie z przedwyborczymi ustaleniami, po złożeniu funkcji szefa związku, miał nadal pełnić rolę koordynatora przygotowań Euro 2012 z ramienia PZPN. Podczas zeszłotygodniowego posiedzenia Komitetu Sterującego UEFA w Nyon również go zabrakło.
W spotkaniu stronę polską, podobnie jak ukraińską, mogły reprezentować trzy osoby. Tę trójkę tworzyli: prezes Lato, dyrektor Olkowicz i prezes spółki PL2012 Marcin Herra. Miejsca dla Listkiewicza nie starczyło. Rola byłego prezesa PZPN w pracach przy Euro 2012 jest wyraźnie marginalizowana. Umowa między związkiem a Listkiewiczem została rozwiązana za porozumieniem stron . “Listek” nie będzie już inkasował z kasy PZPN 25 tys. zł miesięcznie. Uposażenie to przejmie po nim jego następca – wiceprezes i nowy dyrektor do spraw Euro 2012 Adam Olkowicz.
Moja umowa z PZPN nie została wypowiedziana, jedynie zmienia się jej kształt – wyjaśnia Listkiewicz. – Jako że stanowisko delegata turniejowego UEFA przestało istnieć, to nie mogę pobierać z tego tytułu ze związku żadnych pieniędzy. W nowej spółce, która ma zostać powołana w marcu, będę miał zmieniony zakres obowiązków i wysokość wynagrodzenia.
Kwota ta, według naszych informacji, ma zostać zmniejszona Listkiewiczowi o połowę.
Nie chodzi tutaj o wysokość zarobków, a o to, czy będę mógł nadal wykorzystywać moje walory. Dla mnie i dla Euro byłoby źle, gdyby ktoś powiedział: “Stary, nie potrzebujemy cię”. Do każdego członka Komitetu Wykonawczego UEFA i FIFA mogę przecież zatelefonować w dzień czy w nocy, podjechać i swobodnie porozmawiać – przekonuje “Listek”.
Argumenty te nie trafiają jednak najwidoczniej do wiceprezesa Olkowicza, który najchętniej pozbyłby się Listkiewicza i cały splendor związany z Euro 2012 przypisałby sobie. Stąd systematyczne usuwanie w cień niewygodnego i znacznie bardziej obytego w świecie konkurenta. Z PZPN dochodzą nawet sygnały, że na wniosek Olkowicza były prezes ma zakaz wstępu do siedziby związku.
To bzdury; chodzę do PZPN, kiedy chcę, u Adama w gabinecie mogę być prawie codziennie – dementuje Listkiewicz i dodaje: – Przez pięć lat działaliśmy wspólnie przy projekcie Euro i bez Adama nie osiągnąłbym tego, co udało się dokonać. Jestem ciągle do dyspozycji. To tak jak w meczu. Nie przerywa się go w połowie, a na drugą część wychodzi jedynie w lekko przetasowanym składzie. Obrońca może atakować, a napastnik – przejść do obrony. Mam nadzieję, że tak będzie ze mną i Adamem.
Nierozpoznawalny nawet na polskich – nie mówiąc już o europejskich – salonach Olkowicz, którego członek Komitetu Wykonawczego UEFA i prezes Federacji Futbolu Ukrainy Hrihorij Surkis nazwał na październikowym zjeździe PZPN “sabaką” [psem – red.], nie jest też mile widziany na stanowisku dyrektora ds. Euro 2012 przez stronę rządową. Minister sportu Mirosław Drzewiecki i prezes rządowej spółki PL2012 Marcin Herra pałają wręcz wrogością wobec wiceprezesa PZPN do spraw zagranicznych. Konflikt narasta od momentu zakwestionowania przez Olkowicza wspólnego projektu wytypowania ośrodków przygotowań dla uczestników turnieju.
Olkowiczowi strona rządowa wypomina radzieckie wykształcenie (ukończenie moskiewskich uczelni), apodyktyczność i bałwochwalstwo. Z kolei on sam nie może zapomnieć ministrowi zamachu na PZPN (“Jak minister nam, tak my ministrowi” – dało się słyszeć w kuluarach niedawnego zjazdu sprawozdawczego związku).
Mimo że niektórzy wylewają żale, iż byłem zbyt spolegliwy wobec ministra, to muszą wziąć pod uwagę, że taka polityka pozwoliła przez niemal dziesięć lat obronić lepiej czy gorzej niezależności i niezawisłości PZPN – uważa z kolei Listkiewicz.
Z kręgów bliskich ministrowi docierają głosy, że wzajemna niechęć może rychło doprowadzić do eskalacji konfliktu. – Listkiewicz jaki był , taki był, ale przynajmniej dotrzymywał słowa i wywiązywał się ze składanych deklaracji, przynajmniej jeśli chodzi o Euro 2012 – słyszy się w ministerstwie. A to wyraźny znak, że z Olkowiczem na dłuższą metę współdziałać się nie da. Zresztą bez współpracy rządu z PZPN – powiedzmy sobie jasno – mistrzostw Europy nie uda się w ogóle zorganizować.
Nie będę robił dobrej miny do złej gry – mówi Listkiewicz. -Na szczęście bardzo w porządku zachowuje się wobec mnie Grzegorz Lato. Sam wyszedł z propozycją ukontentowania mnie stanowiskiem swego doradcy do spraw międzynarodowych. Wszystko z Grzegorzem już uzgodniliśmy; wierzę, że z obopólną korzyścią – kończy “Listek”.
Trudno nie oprzeć się jednak wrażeniu, że skoro tak dobre stosunki nadal łączą byłego i aktualnego prezesa, to nie powinno tak źle układać się między eksprezesem a obecnym wiceprezesem. Przecież Lato, gdyby tylko chciał, mógłby temu z miejsca zaradzić.