Grzegorz Piechna przeszedł do Kolejarza Stróże, co oznacza, że w praktyce na dobre zniknął ze świata piłki. Dziwna to była kariera, w zasadzie trudno jednoznacznie stwierdzić – dobry był czy miał przez chwilę szczęście? Bo nawet kiedy strzelał gola za golem, przez większość osób traktowany był z pobłażaniem. Ot, taki wybryk natury, chwilowa atrakcja turystyczna, Zenon Burzawa XXI wieku. Przyszedł znikąd, narobił nieludzkiego zamieszania i zniknął. Zdążył nawet zadebiutować w reprezentacji Polski i strzelić gola, dzięki czemu ma rzadką średnią – jedna bramka na mecz.
Trochę nam tego chłopa żal – prawdziwek był z niego, trochę nie pasował do wylansowanego, piłkarskiego światka, nie za bardzo umiał swoją karierą pokierować, brakowało mu cwaniactwa. Odkąd zaczął strzelać bramkę za bramką dla Kolportera Kielce, nie podjął chyba ani jednego dobrego wyboru. Nieporozumieniem był jego wyjazd do Rosji, porażką przejście do Widzewa i Polonii (gdzie go ostatecznie zniszczono). Teraz to już całkowita degrengolada…
A chyba nie musiało tak być. Skoro w ekstraklasie gra Tomasz Moskal, to mógłby grać i Piechna. Może warto było zostać w Kielcach, budować tam swoją legendę? Rozumiemy pogoń za kasą, zwłaszcza, gdy ktoś wybija się tak późno, ale Krzysztof Klicki też był wówczas w stanie sporo swojemu najlepszemu napastnikowi zapłacić…
W każdym razie dziwne to wszystko – wielu było już piłkarzy jednego sezonu, ale żeby błysnąć aż tak i aż tak potem zniknąć? W zasadzie wychodzi na to, że Piechna albo przez moment miał niesamowitego farta, albo potem nieprawdopodobnego pecha.
Ciekawi nas też, jakby się jego kariera potoczyła, gdyby Paweł Janas nie odstrzelił go po jednym meczu kadry (w którym Piechna strzelił pięknego gola). Czasami takie pojedyncze chwile decydują o całym życiu. Pamiętacie jeszcze to trafienie? Zbliżały się finały mistrzostw świata. Nikt wówczas by się specjalnie nie zdziwił, gdyby napastnik Kolportera z rozpędu wziął też mundial. Może nie trzeba go było wtedy hamować?
Gol niczego sobie, nawet biorąc pod uwagę pierdołowatość obrońcy. Ale dziś po Piechnie zostało to, zapis w rubryce “królowie strzelców polskiej ekstraklasy” oraz piosenka. Swoją drogą, nie wszyscy jej wykonawcy mogą się cieszyć pełnymi nazwiskami – prokuratura wrocławska już im ten przywilej odebrała.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT