Reklama

Cztery powody, by to przeczytać. Cztery anegdoty!

redakcja

Autor:redakcja

13 stycznia 2009, 15:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dziś kolejna część anegdotek (będzie jeszcze sporo), które mają wam trochę ubarwić tę paskudną zimę. Jedną z nich niektórzy już mogli czytać – dotyczy Janusza Wójcika, a swego czasu w relacjach live z byłego selekcjonera zrobiliśmy taką naszą maskotkę. Mamy nadzieję, że to powtórzenie nikomu nie przeszkadza – są pewnie tacy, którzy kilka miesięcy temu jej nie przeczytali. A przecież nie możemy dopuścić, by nie poznali kulisów gry w reprezentacji, czyż nie? Dlatego co jakiś czas przypomnimy klasyczne historyjki z pociesznym Wójcikiem. Pozostałe to już świeżyzna.
Mecz życia Wichniarka

Zbliża się mecz Anglia – Polska. Dzień przed spotkaniem Artur Wichniarek w pokoju już rozmyśla o tym, jak będzie strzelał kolejne gole.
– Ten Seaman zobaczy! Pedał z kucykiem! Widziałeś w jakim jestem gazie? W jakiej formie?! Strzelę mu dwie. Nie! Co ja gadam. Strzelę trzy! – mówi w rozmowie z przyjacielem jak zwykle pewny siebie “Wichniar”.
– A na pewno zagrasz? – pada całkiem logiczne pytanie.
– Jasne! Widziałeś mnie w sparingu? Widziałeś w gierce? Najlepszy! Numer jedenaście na plecach i wychodzę zburzyć to całe Wembley!
Dzień meczu. Piłkarze schodzą do autokaru. Wichniarek idzie na końcu, w kurtce i bez torby.
– Grasz?
– Nie.
– Jesteś na ławce?
– Nie.
Kilka metrów dalej stoi selekcjoner Janusz Wójcik i prezes Widzewa (klub Wichniarka) Andrzej Pawelec. Słychać głośną kłótnię. Kilka wyrwanych z kontekstu zdań.
– Ale Janusz, nie rób jaj! Dam ci w poniedziałek! – błagalnym głosem mówi Pawelec.
– Dasz w poniedziałek, to zagra w poniedziałek – wzrusza ramionami “Wójt”.

Cztery powody, by to przeczytać. Cztery anegdoty!


Kochanie, nie zamawiałem

Kolacja reprezentacji Polski, przy stole siedzą piłkarze i kilku dziennikarzy. Dzwoni telefon Mariusza Lewandowskiego. To żona.
– Tak kochanie…. no, wygraliśmy, wiesz….A nic, siedzimy sobie tutaj z chłopakami na kolacji i są panowie dziennikarze – “Lewego” trzyma się dobry humor.
Nagle mina mu rzednie. – Co? Nieeeee, naprawdę, przysięgam kochanie, nie zamawiałem żadnych do hotelu…. Nie, nie, żadnych, absolutnie. Jestem bardzo grzeczny…. Czy co pamiętam? Aaaaaa, na Łotwie. No, to było… na Łotwie.


Poznań, chłopcze

Turcja, sparing Lecha Poznań z FK Moskwa. Damiana Gorawskiego, który właśnie przeniósł się do rosyjskiego klubu, odwiedzają dawni koledzy z Ruchu Chorzów. Opowieści przechwalającego się “Gory” przerywa przechodzący gwiazdor Lecha, Piotr Reiss.
– Damian, opowiedz chłopakom o tym, jak się zarabia prawdziwie pieniądze – mówi Reiss, z charakterystycznym vdla siebie uśmiechem i kozackim akcentem. To wyraźnie rozjusza jednego z chorzowian, z którym kapitan Lecha ma chyba jakieś niewyjaśnione sprawy.
– A ty gdzie masz kibiców? – próbuje dopiec Reissowi.
Reiss nawet się nie zatrzymując, rzuca przez ramię pełne lekceważenia: – W Poznaniu, chłopcze, w Poznaniu…


Gratuluję goli

Lotnisko Okęcie w Warszawie, drużyna Legii wraca z meczu z Sampdorią Genua (2:2). Jeden z młodych dziennikarzy chce porozmawiać z bohaterem meczu, strzelcem dwóch bramek, Wojciechem Kowalczykiem. Nie ma jednak pojęcia jak młokos wygląda. Podchodzi do bardziej doświadczonego pismaka.
– Przepraszam, który to Kowalczyk? – pyta nieśmiało.
– Tamten, tamten – wypuszcza go starszy kolega po fachu, pokazując na bramkarza, Macieja Szczęsnego.
– Dziękuję.
Po chwili młody dziennikarz zaczepia Szczęsnego i zaczyna: – Gratuluję dwóch bramek.
– Spierdalaj.
* * *
Kilka lat później ten młody dziennikarz jest na wysokim stanowisku w jednej z największych polskich gazet i decyduje o przyjęciach do pracy. Zgłasza się gość, który zrobił go w balona na Okęciu.
– Przykro mi, ale chyba nie ma pracy – słyszy żartowniś.

Najnowsze

Piłka nożna

Wieteska wszedł na kwadrans i o mało nie doprowadził do straty dwóch bramek

Bartosz Lodko
2
Wieteska wszedł na kwadrans i o mało nie doprowadził do straty dwóch bramek

Komentarze

0 komentarzy

Loading...