Jacek Krzynówek jest zainteresowany grą w Legii – twierdzi menedżer zawodnika Adam Mandziara. – Legia chciałaby mieć Krzynówka – opowiada z kolei dyrektor sportowy warszawskiego klubu Mirosław Trzeciak. – Taki zawodnik jak Jacek, po odejściu Edsona przydałby się nam na lewą stronę – wtóruje mu trener Jan Urban. Myślicie więc, że Krzynówek podpisze kontrakt z Legią? Nie ma na to najmniejszych szans.
Dlaczego, skoro dwie strony chcą się związać, do mariażu na pewno nie dojdzie? Ano dlatego, że ten przeklęty Wolfsburg, a zwłaszcza trener Felix Magath nie ma najmniejszej ochoty puścić Jacka do Polski. “Krzynia” obowiązuje jeszcze półroczna umowa z “Wilkami” i Niemcy, jak to Niemcy, robią Polakom na złość. Mówiąc bardziej obrazowo, respektują umowy i ani myślą oddawać zawodnika za darmo, tym bardziej, że od wielkiego dzwonu może im się jeszcze przydać do łatania dziur w składzie.
Sympatyczny skądinąd zawodnik, jakim jest Krzynówek mógłby oczywiście sam przeciąć ten węzeł gordyjski jedną męską decyzją –wykupieniem swojego półrocznego kontraktu z Wolfsburga i tym samym natychmiastowym uwolnieniem się od obrzydliwych “Wilków”. Z kartą na ręku mógłby od razu zapukać do Legii i negocjować jak najkorzystniejsze dla siebie warunki kontraktu. Sęk w tym, że ani “Krzynio” ani Legia nie chcą pozbywać się gotówki.
Krzynówkowi musi być żal tego pół miliona euro, które musiałby podarować Wolfsburgowi. Legii natomiast nie stać jeszcze na wyłożenie za niemal 33-letniego zawodnika (wykupienie go z VfL plus zapewnienie mu kontraktu indywidualnego), co najmniej 1,5 mln euro. Widać milion euro dla gasnącej gwiazdki reprezentacji nie jest jeszcze do przełknięcia nawet w tak rozrzutnym klubie.