Reklama

Noworoczne “porządki” w PZPN-ie

redakcja

Autor:redakcja

07 stycznia 2009, 22:17 • 2 min czytania 0 komentarzy

Po dłuuugiej świąteczno-noworocznej przerwie obudziły nam się wreszcie leśne dziadki z PZPN. I ochoczo zabrały się do noworocznych porządków. Jakiegoś strasznego wietrzenia miodowych salonów jednak nie było (cóż, w taką pogodę to nawet okno strach otworzyć, żeby nosek nie zamienił się w sopelek, a rączki w grabki), a jedynie powierzchowne przestawianie kloców. Jaśnie nam panujący od dwóch miesięcy prezes Grzesiu Lato ustąpił miejsca dawnemu druhowi z boiska Władkowi “smutnemu” Ł»mudzie. Niech jednak nikogo nie zmyli, że Lato wpuścił kolegę na wygodny fotel zarządcy miodowych salonów. Grześ nie jest na tyle głupi, żeby rezygnować z 28 tysięcy miesięcznej pensji.
Ł»muda objął więc po Lacie zaszczytne, ale nic nie znaczące – poza połechtaniem próżności – stanowisko przewodniczącego Klubu Wybitnego Reprezentanta.

Na szefa Komisji Zagranicznej dopchał się Janusz Jesionek, były ambasador na Cyprze, dyplomata już w czasach PRL (wniosek: służby znowu wracają do łask w PZPN). Jesionek zmienił starą “Jesionkę” w wydziale zagranicznym związku, czyli również byłego czerwonego dyplomatę z czasów PRL, Tadeusza Czerwińskiego. Lato konsekwentnie stawia więc na beton, względnie żelbeton, bo – jak twierdzi – fundamenty muszą mieć mocne, nienaruszalne podstawy.

Jeszcze ciekawiej rozdano karty w szeroko rozumianym szkoleniu. Antoni “zgrzybiały” Piechniczek jako wiceprezes ds. tegoż szkolenia już nie nadąża, czemu trudno się dziwić, bo wiek i funkcja senatora RP robią swoje. Musiał mieć więc do pomocy Jerzego Engela, który został mianowany dyrektorem związku. A dodatkowo, gdyby i pana E. zabrakło, dokooptowano (czytaj: nadano) do pomocy przewodniczącego wydziału szkolenia Dariusza Śledziewskiego. Mamy już teraz tercet szkoleniowy, a więc i szkolenie powinno lada moment o trzykroć się poprawić, żeby nam Leo Beenhakker już więcej morałów na temat trenowania nie prawił.

Na koniec już niejako formalnie klepnięto tymczasowego (czyli wiecznego, bo przecież prowizorki w Polsce najdłużej się trzymają) szefa sędziów Kazimierza Stępnia. Przez to w tzw. PKS (nie mylić z Polską Komunikacją Samochodową, bo chodzi w tym wypadku o coś znacznie bardziej zabawnego, czyli Polskie Kolegium Sędziów) ostał się pod starą kuratelą. Stępień to serdeczny kolega z Mazowieckiego ZPN i wspólnik w interesach (razem prowadzą drukarnię) niedawnego szefa gwizdków Sławomira Stempniewskiego.

Nic więc w przyrodzie nie ginie. Zwłaszcza w PZPN-ie. Wobec powyższego, nie dziwmy się ani trochę, że mamy taką mroźną zimę tego Lata.

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

Wieteska wszedł na kwadrans i o mało nie doprowadził do straty dwóch bramek

Bartosz Lodko
3
Wieteska wszedł na kwadrans i o mało nie doprowadził do straty dwóch bramek

Komentarze

0 komentarzy

Loading...