Tak jak pisaliśmy – Mariusz Lewandowski wybierze się do Wigan, kiedy Ebi Smolarek pójdzie do Manchesteru United, a Jakub Wawrzyniak do Juventusu. Może Wigan to nie jest wielki klub, problem polega jednak na tym, że nikt tam Lewego nie chce. Nie cenimy “Cycusia” za boiskowe popisy, bo i nie ma za co, ale tym razem doceniamy jego szczerość. W “GW” Lewandowski przyznał, że ofert nie ma. – Nie zajmuję się pierdołami. Ani na polską, ani na ukraińską komórkę nikt z Anglii do mnie nie dzwonił – rozkłada ręce Zizou z Doniecka (tak mawiał kiedyś o sobie w rozmowach z… własną żoną: “To ja, twój Zizou z Doniecka”).
– Ja wiem, jak się podpisuje kontrakty, gdyby doszło do konkretów, poproszę też o pomoc prawników. Ofertami czy rzekomym “zainteresowaniem” już przestałem sobie zawracać głowę – zapewnia Lewandowski. Swoją drogą, na “Sky Sports”, gdzie informacja o zainteresowaniu reprezentantem Polski ze strony Wigan pojawiła się jako pierwsza, też muszą ssać z palucha. Kogo by tu dzisiaj sprzedać? Może by tak na literę L?, itd. Dlatego zostańmy przy tych prawdziwych transferach – na przykład z Weszło!
“Cycuś” wyceniany jest ponoć na 5 milionów euro. No to masz problem, chłopie. Po pierwsze – tyle nie płaci się za Polaków. Po drugie – tyle nie płaci się za rezerwowych (tak naprawdę nie wiadomo, w jakiej formie jest dzisiaj Lewy). Po trzecie – facet zbliża się już do 30-stki.
Bądźmy poważni. Można oczywiście wywalić grubą forsę za kogoś, kto niekoniecznie chce/umie jeszcze grać w piłkę, ale tylko pod warunkiem, że przełoży się to na kwestie marketingowe klubu – patrzcie Beckham w Milanie. No a co “Cycuś” mógłby reklamować – kombajny? Dlatego pewnie zostanie na Ukrainie do końca kariery, co też nie jest złym rozwiązaniem. Mieć parę milionów dolarów na koncie to naprawdę żaden wstyd.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT