To nie żadna marna prowokacja, ale posłuchajcie uważnie. Tak może się zdarzyć. To bardzo prawdopodobne. Wiosna 2009. Piękny niedzielny wieczór. Dwóch wędkarzy siedzi nad Wisłą. Wokół przyroda, oni odcięci od świata wpatrują się w spławiki. Nagle jeden z nich podrywa się i krzyczy: Legia znowu przegrała! Drugi patrzy na niego zszokowany, zły i zdumiony – skąd u licha ten człowiek wie takie rzeczy? Przecież nie mają ani radioodbiornika, ani telewizora… – Skąd na Boga to wiesz, skąd? – pyta więc kolegi. Facet wzrusza ramionami, jakby nie powiedział niczego niesamowitego. – Skąd to wiem? To proste. Jest weekend.
Nie ma co jednoznacznie sugerować, że Legia wiosną będzie przegrywać mecz za meczem, a wspomniani wędkarze to kibice – dajmy na to wierni fani Legii z Bródna – będą przeżywać jedynie gorycz porażki, ale może być tak, jak w pewnej zagadce, to już bardzo prawdopodobna wersja: – Co robi kibic Legii po zdobyciu przez nią mistrzostwa? – Odkłada na półkę play station.
No dobra, teraz trochę poważnie. Legia, jak gdzieś można wyczytać, ma bardzo fajny budżet transferowy o nazwie: ewentualny dochód ze sprzedaży graczy. Nie ma co, szaleństwa jak w „Harrodsie” na Łazienkowskiej nie będzie. Na razie Mirosław Trzeciak wydawał pieniądze głównie na telefony (oby znów nie dzwonił do Hiszpanii). Liga nie gra, ale Legia już przegrywa. Ściągnięcie Tomasza Jarzębowskiego trudno uznać za sukces i nie chodzi o sportowe względy – chłop po prostu palił się w blokach, żeby wrócić ze wsi do miasta!
Transfer Łukasza Garguły skończył się porażką i pomocnik zagra w Wiśle, co jest kolejnym prztyczkiem w nos Trzeciaka, a jakby tego było mało Markowi Jóźwiakowi, nazwanego kiedyś przez prasę skautem telewizyjnym (bo oglądał mecze w Tele 5, zamiast jeździć po Polsce), zebrało się na zwierzenia. Okazało się, że jednak ruszał czasem tyłek i to daleko, bo do Serbii. Bez zażenowania przyznał, że Legia mogła kupić Tosicia, tego co poszedł do Manchesteru United. Wystarczyło wówczas wyłożyć 700 tysięcy euro.
Czy to tak bardzo dużo? Czasem trzeba ryzykować. Nie ma Tosicia, nie ma Garguły, nie ma Lewandowskiego (znów doktor Machowski zdecydował – tak mówi Jóźwiak). Jest za to Paluchowski – wraca z wypożyczenia ze Znicza Pruszków i Majkowski – to samo, tyle, że z Płocka. Na pewno bardzo dużo się tam nauczył. Ale i tak pewnie więcej niż Trzeciak w kwestii transferów.