Łukasz Garguła podpisał umowę życia, czyli 5-letni kontrakt z Wisłą Kraków. Będzie zarabiał około 350 tysięcy euro rocznie, co oznacza, że pod Wawelem łącznie skasuje 1,75 miliona euro. Wow, w Polsce naprawdę można się obłowić. Nawet jeśli to suma brutto. Jeszcze kilka lat temu Gargułę koledzy traktowali jako taką poczciwą, życiową pierdołę – fajny chłopak, ale nic nie ma, nie potrafi się dorobić i nie walczy o swoje. Minęło trochę czasu i proszę – wszystkich zostawił w tyle, swojego kolegę i wiecznego cwaniaka Radosława Matusiaka przede wszystkim.
Teraz jeszcze działacze Wisły będą negocjować, by Garguła trafił do ich klubu już teraz, a nie dopiero latem, kiedy kończy mu się kontrakt z Bełchatowem. To dla nich priorytet, bo dobry ofensywny pomocnik może jeszcze uratować ten sezon. Przyznajmy szczerze, że środek pomocy w krakowskim zespole jest dość czerstwy – duet Sobolewski –Cantoro dobrze bije się na pięści, ale w kwestii ofensywnej gry nie ma za dużo do zaoferowania. Jirsak też nie okazał się Szymkowiakiem. Z kolei Garguła jest w stanie grę krakowian zdecydowanie odmienić.
Nasz zastanawia długość kontraktu – czas pokaże, czy Wisła nie przeholowała. Olbrzymi, pięcioletni kontrakt dla 28-latka (28 lat Garguła skończy w lutym)? W wypadku ofensywnych pomocników czas bywa bezlitosny. Jakoś nam się nie chce wierzyć, by ten dość podatny na kontuzje piłkarz utrzymał formę przez następne pięć lat, ale najwidoczniej Wisła musiała zaryzykować, bo w przeciwnym razie reprezentant Polski wybrałby inny zespół.
Dodajmy, że liga nabiera rumieńców. Lech ma Murawskiego i Stilicia, Legia Iwańskiego i Rogera, a Wisła Gargułę i jakiegoś mięśniaka do pary (za to Brożka z przodu). Kilka meczów zapowiada się naprawdę pasjonująco. Słabsze drużyny mogą być niemiłosiernie oklepywane.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT